Przyznam się, że po pierwszych notach jakie gra Tripwire Interactive otrzymała zaraz po wyjściu na rynek, to nie przekonały mnie one do zagrania. Jednak dałem tej grze szansę, ciekawi opinii? To weźcie ulubione przekąski i rozsiądźcie się wygodnie. Więcej dowiecie się recenzji! Jak zawsze na samym dole wersja wideo!
Zastanawialiście się kiedyś jak to jest być drapieżnikiem na tyle mocarnym jak sam T rex, tylko, że w morzu? Jak to jest być urodzoną maszyną do zabijania? Zobaczyć jak wygląda rozwój od małego rekina do potwora porównywalnego z Megalodonem? Rozpoczniemy więc od przedstawienia bohaterów, pojawiamy się My jako wspomniany postrach mórz oraz Peate’a – łowcy rekinów. Wszystko zaczyna się od łowcy, żyje by dorwać największego osobnika jaki istniał. Jesteśmy właśnie na takim polowaniu razem z nim. Świat ma to do siebie, że karma istnieje, a po brutalnym rozcięciu świeżo złowionego rekina okazuje się, że to dorosła samica i znajduje się w niej młode. Matka nie przeżywa, Peat’e nie jest usatysfakcjonowany połowem – nie tego osobnika szukał, a młody w akcie “znakowana” odgryza łowcy w rewanżu rękę! Od teraz rozpoczyna się walka na śmierć i życie między dwoma drapieżnikami alfa rekinem i łowcą.
[Przypis wyobraźcie sobie w głowie głos pani Krystyny Czubówny]
A teraz obserwujemy jak nasz przyszły wodny postrach mórz radzi sobie od najmłodszych lat. Początkowo jest trudno, nawet bardzo, prawie wszystko jest od nas silniejsze, większe i bardziej głodne. Łańcuch pokarmowy rządzi się jednak swoimi prawami i aby przeżyć młody rekin musi jeść. Poluje głównie na słabsze od niego sumy bagienne, a także okoniokształtne Graniki (org. Grouper). Na bagnie, choć nie wiadomo dlaczego słonowodny rekin miałby tam przeżyć, bezkonkurencyjnie dominują krokodyle te są na razie dla niego wielkim zagrożeniem. Rekin musi sprawnie i zwinnie je omijać do czasu aż nie podrośnie by stawić im czoła. W późniejszych losach, jeśli doczekamy i nasz osobnik przeżyje będziemy w stanie zobaczyć go na lazurowych wybrzeżach, zanieczyszczonych zatokach, wśród kurortów wypoczynkowych a także na otwartych głębinach. Nie ma co się jednak oszukiwać, człowiek zagrabił większość z tych terenów i organizmy wodne mają coraz to mniej przestrzeni. Początkowo wydaje się, że wody starczy dla wszystkich, ale nasza wędrówka pokaże nam, że wcale tak nie jest. Będą nas ograniczać, nie tylko naturalne bariery jak masywy skalne, kształtujące dno zbiorników wodnych ale także te antropogeniczne, kraty, jazy, zapory oraz wszystko co najgorsze dla natury – beton.
Aby nasz przyszły predator mógł się rozwijać i pokonać osobniki dominujące na danych obszarach musi polować, zdobywać odpowiednie składniki jak białko, tłuszcz, minerały oraz mutageny. Składniki potrzebne do ewolucji bo tak w tym momencie można to nazwać, rekin zdobywa je polując na określone osobniki z fauny, przykładowo szczupak atlantycki zapewni mu aminokwasy, bardziej tłuste foki i bogate w kwasy omega 3 makrele, dostarczają niezbędnych tłuszczy, zaś wodne gady zastępują skorupiaki i suplementują dostateczną ilość minerałów odpowiedzialnych za rozwój kośćca i łusek. Są też mutageny, które znajdziemy u albinosów. Polowanie to nie jedyny sposób aby rekin mógł dorosnąć. Może równie dobrze wykonywać zadania, jak ograniczanie populacji nadmiernie rozrośniętych gatunków. Odkrywanie nowych miejsc widokowych, zupełnie jak Assassyn tylko, że pod wodą, zbieranie skrzynek z pakunkiem wcześniej wspomnianych składników, a także siać postrach wśród homo sapiens. Bo ludzie są idealną zdobyczą! Zazwyczaj ich ciała dostarczają najwięcej punktów doświadczenia jak i składników odżywczych tak niezbędnych do prawidłowego rozwoju rekina.
Jest tylko jeden problem nasz osobnik nie może czuć się zbyt swobodnie bo gdy pożre zbyt duża ilość gatunku ludzkiego zaczynają się nim interesować łowcy. Ci z kolei nie przebierają w środkach i choć z początku zanim osiągniemy przyzwoitą reputację jak to na rekina ludojada przystało, będą nas gnębić dość mocno. Jednak w miarę rozwoju staną się oni dla nas kolejną przystawką. A warto na nich polować bo po osiągnięciu specjalnej rangi spotkamy się z “kapitanem” łowców, każdy z nich w zależności od swojego stopnia po skonsumowaniu jego ciała, przyozdobi naszego osobnika kolejną umiejętnością specjalną.
Te możemy zdobyć nie tylko od łowców, ale także po pokonaniu osobnika alfa na danym terenie lub wraz z postępem w naszych podwodnych poczynaniach. Są one niezbędne aby rekin mógł stać się postrachem mórz. Bo choć początkowo ograniczeni będziemy do siania postrachu wśród mniejszej zwierzyny, jak barakudy, marwiny, mieczniki, tak później spotkamy na swojej drodze inne rekiny, a nawet orki i wieloryby. Nie mówiąc już o drapieżnikach wyprzedzających swoje czasy – uzbrojonych ludziach. Tak więc w płetwy naszego rekina zostanie oddane na przykład kościane opancerzenie, które będzie tworzyć zarówno zbroję jak i zadawać dodatkowe obrażenia, elementy trujące, czy także powodujące jak u strzykwy wstrząsy elektryczne. Mnogość arsenału nie ogranicza się tylko do anatomii naszego rekina, ponieważ możemy go wyposażyć w elementy wspomagające metabolizm. Trawienie tłuszczów zapewniające nam dodatkowe punkty doświadczenia, rozwój naszej amfibiotycznośći abyśmy mogli dłużej przebywać poza akwenem, a także poprawiające nasze statystyki szybkości.
Tu kończy się nasz realizm. Bo jednak trzeba to jawnie przyznać, ta gra nie jest symulatorem ani interaktywnym filmem przyrodniczym. I chwała za to! Nasz rekin mutant, ludojad potrafi skakać nawet podwójnie, poruszać się określony przez wskaźnik czas na lądzie gdzie głównie dopada ludzi. Oprócz tego niszczyć łodzie czy zatopić większe kutry rybackie. Walczyć z łowcami, którzy strzelają do niego z broni palnej i wrzucają dynamit.
Te elementy mają nadać tej grze humorystyczny akcent i wydźwięk coś na wzór show telewizyjnego – rekiny vs. ludzie, by pokazać jak to nasz mutant jest bezwzględnym i niepokonanym predatorem. To wypadło akurat najfajniej bo nie wyobrażam sobie pływania tylko w wodzie i ciągłego pożerania na zmianę to rybki, to suma, potem jakiegoś żółwia, foki by powoli ustukiwać pasek doświadczenia. Gdyby nie ciągle polujący na nas łowcy można by przy tej grze umrzeć ale z nudów próbując zwiększyć level rekina. Bo to właśnie w trakcie potyczek z łowcami uzyskamy go najszybciej. Zwłaszcza, że aby popchnąć fabułę naprzód musimy osiągać odpowiedni poziom doświadczenia. No i jeszcze jedna uwaga, gra jest wzorowana na produkcjach w stylu UBISOFTU a UBI się lubi albo nie lubi. Mapa wypełniona jest po brzegi znajdźkami, punktami orientacyjnymi czy innego rodzaju wypełniaczami. Jak wspomniałem albo się to lubi albo nie. Mi to osobiście nie przeszkadza ale są osoby co uznają to za niepotrzebny bzdet.
Graficznie także nie ma tragedii, i biorąc pod uwagę, że to nie wielko budżetowa produkcja to można na parę niedociągnięć przymknąć oko. Przykładowo wygląd ludzi i powtarzające się ich modele. To drobnostka w końcu dla rekina to i tak tylko kolejny “kurczak”, więc rozumiem to podejście. Biotop zbiorników, w których pływamy to też całkiem niezła robota, choć widać czasem zasadę kopiuj – wklej, i przy bliższym zbadaniu i zaobserwowaniu jak wygląda dno każdego akwenu zauważymy powtarzalność. Nasz pływający morderca i jego model oraz animacje poruszania się to z kolei naprawdę kawał dobrej i solidnej roboty. Pływa jak żywcem wyjęty z morza. Szkoda tylko, że podczas rozszarpywania grubszej zwierzyny jej fragmenty zostały przedstawione jak kulki albo klopsy z mięsa czekające aż się woda zagotuje. No i jeszcze ta mała różnorodność fauny morskiej, na płetwę miłą ile można zeżreć Graników?! One są wszędzie!
Podsumowująć Maneater to specyficzna produkcja. Odległa od realizmu ale mająca swój urok i powiedzmy to humor. To właśnie ten brak realizmu ratuję tę grę i wystawiam jej ocenę 6/10. Mechanika samego poruszania się rekina choć wymaga przyzwyczajenia się to wypada całkiem dobrze, lokacje starano się aby były urozmaicone pod względem wyglądu, a ubisoftowy styl gry jak mówiłem nie każdemu przypada do gustu. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o jakieś większe rozbudowanie przeciwników, bo podwodne starcia mogłyby zyskać na tym o wiele więcej jak i cała gra, która może się szybko znudzić. Tak niestety otrzymujemy produkcję, która jest tylko interesującym średniakiem wartym sprawdzenia gdy pojawi się znaczna obniżka jej ceny.