Ni-Oh | Recenzja PS4

Ostatni Samuraj

Ni-Oh to gra akcji z elementami RPG, z walką w stylu souls like. Jak zwykle są zwolennicy i przeciwnicy tego rodzaju gier, bo nie bójmy się o tym mówić Souls Like to nowy gatunek. Wymagają od gracza stałej koncentracji, uczenia się zachowania przeciwników i karzą nas za nasze błędy. Jednak nasza droga samuraja, nie jest aż taką drogą przez mękę jak w innych tego typu produkcjach.

Gaijin

Akcja gry rozpoczyna się w Londyńskim Tower, nasz główny bohater Wiliam, zostaje wybudzony ze snu przez ducha opiekuna, który strzeże jego życia. Bohater za wszelką cenę musi uciec z więzienia. Tam dowiaduje się, że tocząca się rywalizacja, a raczej wojna między Anglią i Hiszpanią o dominacje kolonizacyjną, może zostać wkrótce zachwiana dzięki zdobyciu kamieni mocy, przemieniających ludzi w monstra. Wspomniane kryształy, prezentowane zostały przez Antagonistę, który prawdopodobnie jest jednym z Youkai (jap. bóstwa, będące demonami lub opiekunami). Co ciekawe, największe złoża pozostają nie gdzie indziej jak w Japonii. Jednak ta okazuję się niebezpiecznym miejscem, z jednej strony wojna domowa o dominację prowincji, z drugiej zaś wspomniane demony z kultury oraz mitologii japońskiej. Wszystko mogłoby wskazywać, że nasz bohater Wiliam po ucieczce będzie miał to wszystko głęboko w d… nosie, ale nim zdoła uciec jego duch strażniczy, zostaje uwieziony przez „tego złego”. Tym oto sposobem wyruszamy prosto do Japonii.

Do miecza!

Samej rozgrywki nie trzeba nikomu przedstawiać, kto grał i uwielbia souls like będzie wniebowzięty. Kto nie miał okazji mierzyć się do tej pory z brutalną wizją, że ginie się za to że się oddycha to Ni-Oh może być idealną grą na przełamanie lodów! Jak na przedstawiciela gry tej mechaniki posiada wiele ułatwień, których próżno szukać u protoplastów tego gatunku. Przykładowo regeneracje paska Ki, który tutaj odpowiada za Staminę, możemy przyspieszyć dzięki, wciśnięciu odpowiedniego przycisku po serii udanych ataków na wroga. Dodatkowo pojawia się też „żywa broń” czyli nowe bóstwo (jedno z 4 do wyboru), które możemy aktywować poprzez kombinację przycisków, będące swego rodzaju odpowiednikiem furii z God of Wara, czy może poprawniej tutaj Ninja Gaidena. Oprócz tego mamy także style, niski wysoki, pośredni będące odpowiednikiem nauk japońskiego kendo, pozwalające albo zwiększyć siłę ataku, lub też poprawić obronę.

Japońskie piękno.

Czy można przedstawić, brudną zniszczoną konfliktami wewnętrznymi, niechlujną i podłą Japonię w sposób, który wywołuje w gałkach ocznych prawdziwą euforie? Można, zdecydowanie można! Grafika w grze prezentuje się pięknie! Majestatyczny klimat kraju kwitnącej wiśni połączony, z nieodłącznie lejącą się krwią to kawał świetnej roboty! Lokacje są co prawda korytarzowe, ale za to możemy w pełni podziwiać jakość z jaką zostały wykonane. Pagody (japońskie słupki lub latarenki), elementy otoczenia, sami przeciwnicy. Wszystko wygląda tak jak należy. No naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Sam model naszego głównego bohatera to też kawał rzemieślniczej pracy. Nie obejdzie się bez ale! Moim zdaniem najgorszy w tym wszystkim jest wygląd menu ekwipunku oraz rozwoju postaci. Stylizowany coś na wzór starych zachodnich rpg, w tym, że nie ma bezpośredniego podglądu na statystyki czy też wyglądu wyposażenia. Każde kliknięcie przenosi nas do podmenu, w grze na konsole jest to dość upierdliwe.

Dekapitacja

Jeżeli sam wstęp gry, nie wydały się wam podobne do filmu Last Samurai to radzę obejrzeć film nim zaczniecie grać! A na poważnie to było pierwsze moje skojarzenie, Gaijin trafia do krainy samurajów by bronić siebie jak i ich świata. Dziwne, że tak późno się skuszono na ten motyw w grze. Wracając już jednak do samej gry, myślę, że jest odpowiednia dla ludzi, którzy nie są przekonani do gier typu souls like. Odpowiednia by zacząć przygodę z tym gatunkiem, a nie od razu rzucać się na głęboką wodę. Albo się wciągną albo stwierdzą, że to nie dla nich. Dodatkowo tematyka i fabuła gry zachęca by mimo licznych porażek dalej poznawać ją dalej. Jest zdecydowanie przyjaźniejsza niż przykładowo Bloodborne, a mimo to nie traci nic z elementów typowych dla gatunku. Czy poleciłbym Ni-oh? Dla graczy chcących rozpocząć przygodę na śmierć i życie tak, dla już lubiących ten gatunek zdecydowane tak, znajdą tu wszystko co można chcieć w tym gatunku dodatkowo bardzo przemyślany sposób stylów walki. Jeśli chodzi o osoby, które nie czują tego czegoś w tych grach zdecydowane NIE, będą się męczyć i nie pomoże tu także wyśmienity klimat czy bajeczna grafika.

PLUSY

MINUSY

Klimat

Nie dla wszystkich

Tryby walki

Wygląd menu wyposażenie i statystyk

Grafika

 

Uproszczenia dla początkujących

 
   

 

Galeria

Możliwość komentowania została wyłączona.