Monster Hunter: World | Recenzja PS4

Wyspa Bestii

 

            Monster Hunter World, to RPG polegające na polowaniu na wielkie bestie. Mimo, że seria nie jest mi obca, to musiałem tym razem wykazać się cierpliwością. Cierpliwość jest cnotą, jak mawiali mądrzy ludzie. Tak też było w tym przypadku. Dawałem tej grze 3 szanse jak każdej innej produkcji. I wiecie co? Dobrze, że nie udało mi się przekonać do niej już na drugiej! Dopiero po 3 doceniłem kunszt i wielkość tej gry. Jednak i tak stało się i okazało zupełnie co innego niż mógłbym się spodziewać! Zaspokójcie swój instynkt łowcy, chociaż tą recenzją!

 

Piękna i Bestia

 

            Mamy tutaj do czynienia z bardzo ciekawym zjawiskiem. MHW to gra RPG więc, spodziewamy się głębokiej fabuły. A tu psikus! Niestety, bądź stety tak nie jest! Niestety ponieważ grę można by poprowadzić na dwa różne sposoby tak to pozostał tylko jeden, ale do tego jeszcze wrócę. Nasza elitarna grupa łowców płynie łajbą na tak zwany Nowy Świat, gdzie z nieznanych przyczyn cyklicznie wędrują tam największe z największych bestii jakimi są smoki. Badacze, wraz z eskortą tychże łowców śledzą jednego z nich, po czym zostają oni zaskoczeni faktem, że wylądowali na jego grzbiecie. No kto by przypuszczał?! Po zawierusze z tym związanej Nasz główny bohater czyli my, zostajemy przydzieleni do partnera, który pełni rolę naszej księgowej. Archiwizuje i ogłasza nowe zadania podjęte w trakcie rozgrywki. Po odprawie w kwaterze głównej, startujemy z pierwszym zadaniem! So lets the hunt begin!

Wspomniałem wyżej, że grę można by pociągnąć na dwa różne sposoby, ujmę to tak, na prostszy i trudniejszy. Ten pierwszy polegałby na przejściu wątku fabularnego, który prowadziłby nas krok po kroczku rozwijając naszego bohatera tak aby wraz z progresem stawał się silniejszy i pokonywał większe bestie. Taki jakby tutorial fabularny. Drugą częścią, tą trudniejszą byłoby już to co w tej grze jest największym smakiem czyli łowy na monstrualne bestie. Nie zrozumcie mnie źle, bo teoretycznie tak jest, ale! Ale jest takie, że nasz samouczek kończy się na ubiciu super łatwych stworów, które są zupełnie niegroźne i nieagresywne w stosunku do nas. Takie trochę mięso armatnie. Zostajemy zatem zostawieni samopas z tymi groźnymi i radź sobie człowieku, nie ma zmiłuj!

 

Come and get me if you can!

 

             Grafika często potrafi zamaskować niedoróbki, tak aby to ona grała pierwsze skrzypce przy danej produkcji, zwłaszcza jeśli mechanikę poruszania się i kamery mamy jak „za dawnych czasów”. Można tutaj opiewać w najwyższej klasy komplementy co do grafiki, bo rzeczywiście jest fenomenalna! Ale to właśnie mechanika decyduje o tym czy gra jest dla nas czy też nie. No i ja po 3 podejściach do gry, po około 2/3 godziny na jedną próbę (nie licząc przejścia samouczka) stwierdziłem, że jednak to nie jest gra dla mnie…

Przyczyny były głównie trzy, pierwsza z nich to soulsowa mechanika, owszem w poprzednich odsłonach serii też już występowała, ale nie była aż tak mocno i wyraźnie zarysowana. Można powiedzieć, że bliżej im było do slashera niż souls like. Dla jednych będzie to ogromy plus, dla drugich takich jak ja, wielki minus ponieważ nie przepadam za grami gdzie umieram bez końca. Kolejna przyczyna to praca kamery, podczas eksploracji przepięknego świata działa bez zarzutu, bo podkreślę to jeszcze raz grafika jest tak fenomenalna, że aż zapiera dech! Ale gdy dochodzi do starć z przeciwnikiem, to mamy uczucie jakbyśmy cofnęli się do epoki PSX’a za czasów gdy nie istniał jeszcze DualShock! Poważnie! Często uderzmy naszą bronią w miejsca gdzie nie ma bestii, którą chcemy upolować, a nie daj Boże jak przemieści się szybko! Wtedy problem się nasila, kamera nie nadąża za bestiami mimo opcji „lock on” walimy wielkimi klingami w powietrze a nie w monstra. Jest to monstrualnie frustrujące, bo czasem trzeba było się mocno natrudzić aby dojść do pięty achillesowej naszego celu. Opis mechaniki dotyczy gry na PS4pro, więc jeśli na Xboxie bądź PC działa to lepiej (choć wątpię) to dajcie mi znać! Poprawię się wtedy 🙂 Trzecią i chyba ostatnią większą przyczyną był grind tak wszechobecny, że aż odbierało chęć do gry. Nie możemy na długo cieszyć się wyposażeniem, bo bardzo szybko staje się bezużyteczne. I jeśli jedną misję wykonaliśmy danym zestawem nie możemy sobie pozwolić a raczej nie powinniśmy, bo móc możemy ale mija się to z celem, aby w następnej wystartować z takimi samymi statystykami tej broni. Musimy zbierać materiały z upolowanych bestii, tak aby ulepszać nasz ekwipunek z każdą kolejną misją co raz to bardziej. Nie ma co prawda jakiegoś limitu w dół ani w górę, ale na dłuższą metę staję się to bardzo męczące i na siłę wydłużające rozgrywkę. Chyba wyczerpałem swój limit nienawiści co do tej produkcji czas na trochę plusów.

 

What a wonderful world!

 

             Skoro już sobie ponarzekałem to teraz trochę pochwalę! Grafika to najmocniejsza strona produkcji. Możemy przełączyć się na 3 tryby (PS4Pro) typowo na wysoką jakość grafiki, cierpią na tym klatki na sekundę i rozdzielczość, ale tekstury otoczenia oraz postaci są fenomenalnie dokładne jak na konsolę! Rozdzielczości czyli gramy w pełnym 4K, ale z stabilnym 30fps, oraz odwrotność czyli 60fps, ale ze słabą rozdzielczością i uboższą grafiką. Ja osobiście wybrałem pierwszą opcję i oprócz paru momentów gdzie rzeczywiście spadek fps był rażąco widoczny, to nie dostrzegłem jakiś kłopotów z sama grą czy jakimiś wielkimi hałasami ze strony konsoli. Ale pomijając już kwestie techniczne, świat cały świat, rzeki, jeziora, bagna, dżungle, pustynie wszystko wygląda prześlicznie! Szczegóły oraz detale to fenomen na skale grafiki konsolowej. Prawdziwy kunszt deweloperów, ponieważ każda trawka rusza się wraz z wiatrem czy gdy po niej przejdziemy my, czy stwór. Woda w rzekach czy bajorkach odbija naszą sylwetkę ale także otoczenia i to także tych elementów, które są ruchome (flora i fauna). Zdecydowanie jest co podziwiać! Mimo, że świat jest nie za wielki to uważam, że to dobrze. Ponieważ zdecydowanie wolę oglądać go wykonanego z dbałością i wypełnieniem po brzegi żyjącymi bytami niż rozległe tereny, gdzie oprócz piasku bądź śniegu nie ma nic dookoła, a lokalnego ekosystemu prawie się nie uświadczy. Tu wręcz przeciwnie, stworzone biotopy żyją! Mięsożerne monstra polują na siebie wzajemnie, roślinożercy zjadają rośliny, jest to w pełni skonstruowany ekosystem! Dodatkowo te wszystkie odgłosy, które pogłębiają tylko imersję tego świata i muzyka, która aktywuje się przy walkach czy przerywnikach filmowych. Genialna robota!

 

Hunt or be Hunted

 

            Gra mimo swoich wad, które do małych nie należą, jest fenomenalna! Skonstruowany pełny ekosystem, z własnym łańcuchem pokarmowym. Zdecydowanie to ten element uważam za największy plus. Warto wspomnieć jeszcze o inteligencji, a raczej instynkcie przetrwania naszych potworów. Gdy są w pełni sił atakują z regularną siłą, gdy je osłabimy to albo zaczynają uciekać, albo próbują dopaść nas z większą zaciekłością i rządzą mordu, byle by tylko przeżyć. Grafika to majstersztyk majstersztyków, zarówno modele bestii, naszego bohatera, przedmiotów i oręża, jak i zwykłej flory i fauny, osady ludzkiej, czy po prostu otoczenia to czysta poezja. Nie dość, że fenomenalnie dokładna to jeszcze estetycznie pasuje do całokształtu. A ten efekt transformacji broni! No aż chce się na to patrzeć! Zapytacie zatem dlaczego ta gra mi nie podeszła? Nie spełniła moich oczekiwań? Poniekąd tak, ponieważ nie jestem fanem ciągłego umierania jak w souls like’ach. Mechanika potrafi skutecznie zrazić a nawet przyzwyczajenie i ogranie się z nią nie gwarantuje, że gra stanie się bardziej grywalna. Fenomenalna grafika w grach to nie wszystko. Może to dobrze, że w końcu wymagamy od gier czegoś więcej niż tylko wyglądu. I jeśli zapytacie mnie czy warto? To szczerze nie jestem w stanie Wam na to odpowiedzieć, dla jednych będzie to objawienie dla drugich straszne rozczarowanie. Jak zwykle najlepiej jest się przekonać samemu.

Możliwość komentowania została wyłączona.