Heavenly Sword | Recenzja PS3

NIEBIAŃSKI MIECZ

           Startery z czasów PlayStation 3 to trudny temat. Z jednej strony są to gry na wyłączność dla tej konsoli i każdy szanujący się posiadacz PS3 powinien je w swojej kolekcji posiadać lub przynajmniej ukończyć. Z drugiej jednak mają już swoje lata i niestety sprawy komplikują się gdy podchodzimy do tematu gdy maszynka w niedługim czasie zostanie uznana już za retro… Jako szanujący się gracz kolekcjoner nadrabiam zaległości związane z tym sprzętem (dla niewtajemniczonych miałem Xboxa 360). Muszę przyznać, że to wcale nie jest takie łatwe jak w przypadku innych starych sprzętów, a już szczególnie w przypadku tej konsoli i tychże właśnie gier. Dziś na tapecie tzw. „damski bóg wojny” z Nariko w roli głównej. Heavenly Sword gra, która wraz z nadejściem nowej generacji rozpoczynał jej bieg!

KLĄTWA KLANU

              Zwykle jest tak, że los nie jest sprawiedliwy. Nikomu nic winna dziewczyna jest wyrzutkiem swojego klanu. Jest inna, odmienna, posiada włosy krwistej czerwieni, a jej przyjście na świat było równie krwawe jak wojna niszcząca kraj, w którym zamieszkuje ze swym ojcem Shenem. Ten jest wodzem klanu, który stał się ostatnim bastionem wolności w kraju przesiąkniętym ciągłą walką o przetrwanie jaką sprowadził Bohan. Zakompleksiony imperator, który najlepiej przegruchałby wszystko co ma cycki! Klan strzeże od zarania dziejów tytułowego „Niebiańskiego Miecza”. Broni, która w rękach wyszkolonego wojownika, jest w stanie zrównać całą armię jeśli ta stanie na jego drodze. Imperator chcąc posiąść miecz w swoje władanie, a także zawładnąć całą krainą, atakuje bastion Shena dziesiątkując przy tym wojowników klanu i zmusza ich do ucieczki. Klan świadomy, że całe nieszczęście jakie ich spotyka jest spowodowane Nariko i jej przyjściem na świat, poprzez spełnienie się proroctwa o narodzinach czerwonowłosej kobiety. W momencie porwania ojca dziewczyny przez złego króla, wojownicy odmawiają jej pomocy w uratowaniu go. Wtem Nariko postanawia, że nie będzie czekać z założonymi rękami i bierze los w swoje ręce dobywając niebiański miecz, a jedyną osobą na jaką może liczyć jest schizofreniczka Kai!

RUDA TAŃCZY JAK SZALONA

            W Slasherach fabuła mimo prostoty wcale nie jest oczywista, a przynajmniej w tym wypadku. Traktuje o poświęceniu dla drugiej osoby oraz o tym jak to można przejechać się na bliskich. Gra zaskoczy nas także w innym aspekcie. To wykorzystanie broni, zaoferowano nam trzy tryby posługiwania się orężem. Klasyczny bez użycia specjalnych atrybutów, oraz ataki z tymi właśnie dodatkami, czyli ciosy „niebieskie”, które są szybkie ale nie zadają dużych obrażeń oraz „złote/żółte” będące odpowiednikiem mocnego przyłożenia. Każdy ze stylów posiada odrębny zestaw combo do masterowania, odrębna kontrę, oraz odrębny wachlarz finisherów. Trzeba przyznać, że pod względem ilości dostępnych możliwości jest bardzo dobrze! Dzięki temu walka naprawdę jest urozmaicona i efektowna. Niestety na tym kończą się plusy tej gry…

Mechanika, sterowanie oraz praca kamery to przykład jak należy NIE wykonywać gry! Wszystko działa topornie. Nie wiem czy to ze względu na przeskok generacyjny czy tak po prostu jest, ale wrażenie jest jedno. Grę wydawano w strasznym pośpiechu i jest niedopracowana a przynajmniej takie mam odczucie. Przykładowo przy starciach z wieloma wrogami naraz, praca kamery jest do przeżycia natomiast gdy przychodzi walka z bossem to staje się to mega uciążliwe i nieraz przypłacimy to solidnym łomotem. Wraz z pracą kamery wiąże się też przystępność sterowania. Dacie wiarę, że w HS można by grać na padzie od PSX’a? Nie używamy prawej „gałki” do obrotu kamery a jedynie do uników, które swoja drogą ważne są tylko przy bossie. Aby obrócić nieco kamerę, bo nie da się jej przestawić tak aby „było wygodnie” ponieważ jest statyczna, wciskamy prawy bądź lewy spust pada. Rozwiązanie iście archaiczne! Dodatkowo watro tu wspomnieć także o wykorzystaniu żyroskopu kontrolera. Uważam to za bezcelowe w tej produkcji. W trakcie gry dostajemy akty, które są poświęcone typowo tej technologii, i widać, że zostały stworzone na siłę, a to tylko pierwszy minus tego rozwiązania. Drugi jest taki, że jest to pierońsko niegrywalne i nieprecyzyjne! Ileż mi to nerwów zjadło zanim uświadomiłem sobie, że przecież można to w opcjach wyłączyć, ten tzw. „Aftertouch”…

PRAWIE JAK

           Wygląd tej gry jest najtrudniejszym elementem do ocenienia, a w szczególności tak aby oddać prawdziwą istotę sprawy. Heavenly Sword to gra startowa, a więc pierwszy etap przeskoku technologicznego, zwłaszcza graficznego względem PS2. I tak rzeczywiście go widać. Gdybym zagrał w to od razu po wyjściu na rynek myślę, że miałbym opad szczęki. Natomiast teraz z perspektywy czasu bardzo trudno spojrzeć na to obiektywnie. Czas nie oszczędza nikogo ani niczego, a już w szczególności grafiki w grach… Niemniej jednak pozwolę sobie na małe porównanie graficzne z God of War 2 na PS2. Śmiem twierdzić, że gdyby podciągnąć rozdzielczość i nieliczne tekstury tej gry z PS2 wyglądała by lepiej niż HS. Poważnie nie umiem zrozumieć dlaczego tak zachwycano się na premierze niebiańskiego miecza grafiką! Zdecydowanie jest za słaba jak na możliwości konsoli. Na jej usprawiedliwienie mam tylko to, że jest to jedna z pierwszych gier na PS3 i jeszcze nie do końca deweloperzy poznali jej możliwości. No ale kurde, żeby gra z PS2 wyglądała lepiej niż starter z PS3? Coś zdecydowanie poszło nie tak.

DAMSKI BÓG WOJNY

               Jak wspomniałem wyżej bardzo trudno jest w obiektywny sposób ocenić starsze produkcje. Trzeba mieć jakiś dobry odnośnik względem grafiki. Według mnie najlepiej pasuje tutaj właśnie God of War 2. Co dla niego będzie to pochlebstwem, ponieważ gra z czasów PS2 potrafi wyglądać czasami lepiej niż pełnoprawny tytuł na konsoli lepszej technologicznie. Nie sposób jednak pozbyć się wrażenia, że Heavenly Sword i tak czerpie pełnymi garściami z przygód Kratosa. Przeklęty wojownik jest, charakterystyczne znamię jest, broń mogąca zrównać armie jest… i tak można by wymieniać ale to bez sensu bo mimo podobieństw gra potrafi zachwycić jak i zrazić do siebie w kilka chwil. Zachwyci nas pod względem fabularnym i złożonością arsenału oraz jego możliwościami. Te dwa elementy jednak nie przysłonią całej masy minusów, jakim jest tragiczna mechanika, praca kamery i wymuszone sterowanie ruchowe żyroskopem pada. Bo ten typ gry opiera się bezwzględnie na miodnej grywalności a bez tego gra jest tylko dla wytrwałych masochistów. Dodam jeszcze na sam koniec ostatniego plusa. Gra jest krótka tylko około 8h, albo aż…

Możliwość komentowania została wyłączona.