Przeznaczenie
Patrząc przez pryzmat obietnic oraz wspaniałości oferowanych przez deweloperów swego czasu nabyłem pierwszą część omawianej dziś gry. Jak to mawiał mój znajomy „od przeznaczenia nie uciekniesz” i tak też się stało. Trafiła ona w moje ręce i na początku był wielki zachwyt, radość z usłyszanych, znanych głosów aktorów, którzy użyczyli dubbingu (oryginalnego!). Następnie równia pochyła w dół, stabilizacja i zmęczenie materiału samym gameplayem. Przeznaczenie bywa bardzo przewrotne dlatego, co dla jednych było kiczem, dla drugich objawieniem i swego rodzaju „Wybrańcem”. Tak też skuszony kolejny raz wizją developerów, którzy a nuż uczą się na błędach spróbowałem Destiny 2 (bo wylądowało w Plusie). Czy było warto zagrać? Przekonajcie się sami!
Jesteś wybrańcem
Zakładając, że produkcja nastawiona była na doznania płynące z gry wieloosobowej oraz wartkiej akcji bo to przecież FPS, nie powinniśmy się tu doszukiwać głębokiej fabuły. Jakaś ona jest, może nie porywa nas tak, że tracimy kontakt z rzeczywistością ale też nie jest tragiczna ani bardzo zła. Co prawda jest płytka i z zakompleksionym głównym przeciwnikiem ale jednak jest jasna i czytelna, w przeciwieństwie do pierwowzoru. W trakcie powrotu z misji nasz główny bohater, próbuje skontaktować się z bazą, jednak bezskutecznie. I w tym momencie zostajemy przeniesieni w scence do „MIASTA” miejsca gdzie wszystkie zamieszkujące je rasy oraz strażnicy żyją w harmonii. Wtem zostaje podniesiony alarm i nasza oaza spokoju zostaje zaatakowana przez złoczyńców, łotrów, łajdaków i innych męt kosmosu, a tak naprawdę przez jedną konkretną organizację zwaną Czerwony Legion, prowadzoną przez przywódcę rasy Cabal – Ghaul’a. Zazdrosny imperator pragnie posiąść i władać mocą przeznaczoną tylko dla strażników, jaką oferuje im „Wybraniec”. Planeta uznawana za boga, który to wybrał sobie rasę ludzką i to właśnie im powierzył swoją niezwykłą moc. Ghaul atakuje więc siedzibę „tych dobrych”, pustoszy Miasto oraz zakłada pułapkę wysysającą moc z „Wybrańca”. W tym wszystkim musimy się odnaleźć my jako szeregowy plus jego „wróżka”, opiekun gry czyli Ghost, mamy za zadanie wybawić swoich i stać się legendą. Bułka z masłem!
Bujamy się po planetach
Trzon rozgrywki nie uległ wielkiej zmianie względem poprzedniej części. Jak to na FPS’a przystało i MMO jednocześnie, chodzimy, zabijamy i umieszczamy naboje w głowach przeciwników. Coś poskanujemy Duchem, czegoś się dowiemy, ktoś poprosi nas o przysługę. Od czasu do czasu pojawi się grupka innych graczy oczekujących by wymordować hordy obcych w celu uzyskania rzadkich itemków do ekwipunku. Czy dla odmiany strzelimy sobie jakiś subquest. O taki sobie chleb powszedni. Niestety jest, jak jest, słusznie stwierdza się, że gra jest rozdarta, pomiędzy tym by utrzymać fanów jedynki, a przyciągnąć nowych, którzy nie mieli okazji zapoznać się z poprzednią odsłoną Destiny. Wszystko od fabuły, po wykonywanie zadań, które są mega powtarzalne zostało potraktowane po macoszemu. Tak jakby na szybko, bez refleksji przecież to już było, już takie coś zrobiliśmy (i to nawet nie raz!). Nie zdążymy nacieszyć się planetą, na której wykonujemy zadanie fabularne, bądź subquest, a już wysyła się nas na kolejną. Okej niby twórcy chcą zachować dynamizm i podkreślić, że akcja dzieje się we wszechświecie, ale co nagle to po diable. Zwłaszcza, że w pewnym momencie wkrada się straszna monotonia i nie chodzi tu tylko o proces wykonywanych misji.
A&V
Zarówno grafika i muzyka to chyba jedyny aspekt, do którego ciężko się przyczepić. Zarówno jedno jak i drugie prezentuje się na wysokim poziomie choć to i tak nie jest ideał. Jest dobrze nawet bardzo, modele broni czy samych postaci są staranne, konsekwentne, różnorodne, ale czegoś tam brakuje. Czegoś czego jeszcze nie widzieliśmy w poprzedniej odsłonie. Niby lokacje wyglądają fantastycznie są pełne najróżniejszych elementów, a jednak da się tam wyczuć jakąś taką pustkę… tak jakby wyparował z programistów entuzjazm i kreatywność. Nie we wszystkich! Muszę to zaznaczyć bo początkowe są tak dopieszczone, że aż nie mogłem uwierzyć, że na PS4 da się takie rzeczy zrobić! Piękne widoki, zapierająca dech sceneria zachodu słońca w górach, jak na wstęp żeby kupić człowieka wystarczały. Ale daję głowę, że to było typowo wyskryptowana akcja jak w COD’ach :), bo dalej tak kolorowo i pięknie już nie ma. Poruszę jeszcze temat audio. Udźwiękowienie to majstersztyk, gdy gra muzyka to potrafi zrekompensować pewne niedoróbki, sprawiając, że nie zwracamy na nie większej uwagi. Skupiamy się wtedy na zadaniu, dajemy się jej porwać i pozwolić zahipnotyzować. Ale jednej rzeczy zdzierżyć nie mogę… mianowicie dubbingu! Gdy nasza konsola ustawiona jest na język polski nie mamy możliwości zmiany dubbingu, a ten zaś psuje całą frajdę. Wiem, że na temat dubbingu w grach można by elaboraty pisać, ale tu w tej grze został on kosmicznie źle dobrany!
Oszukać przeznaczenie
Czy Destiny 2 oszukało swoje przeznaczenie? Czy developerzy oszukali graczy? Myślę, że jedynie nie spełnili pokładanych w nich nadziei, a oszukać to mogli samych siebie. Gra rzeczywiście doczekała się paru usprawnień względem jedynki, ale te usprawnienia mogłyby być dodatkiem a nie pełnoprawną odsłoną. I tak jak napisałem wyżej, twórcy byli rozdarci co tak naprawdę chcą zrobić, czy przyciągnąć nowego, czy utrzymać starego gracza. Kilka małych plusików jakim jest muzyka i kilka lokacji nie sprawią, że gra będzie wybitna. Fabuła kuleje, choć i tak jest lepiej niż było, gameplay praktycznie się nie zmienił, to akurat nie jest minus. Jednak powtarzalność zadań nawet tych fabularnych to już trochę za dużo.
PLUSY |
MINUSY |
Muzyka |
Powtarzalność |
Kilka ładnych lokacji |
Mógłby to być dodatek |
Fabuła lepsza niż w jedynce |
To już było |
Szybko się nudzi |
|
Ciągła aktualizacja |
GALERIA