Deadly Creatures | Recenzja Wii

Deadly Creatures

 

Czy chcieliście kiedyś być drapieżnikiem, który poluje na swoje ofiary? Chcieliście poczuć jak to jest cierpliwie czekać, aż ofiara podejdzie pod Wasz nos, by w tym momencie przepuścić morderczy atak? A może to, Wy jesteście czyjąś kolacją i za wszelką cenę musicie przetrwać! Zabij lub zostań zabity. Prawo dżungli, tu nie ma miejsca na sentymenty. Ekipa z Rainbow Studios wraz z THQ, przy współpracy z japońskim wielkim N, stworzyło niecodzienny tytuł! Gra została wydana w 2009 roku na wyłączność dla konsoli Wii. Czy przetrwasz do końca recenzji?!

Lifie is brutal…

Zarys fabularny gry jest prosty, mało skomplikowany a także przejrzysty. Jesteśmy jednym z dwójki drapieżników. Naszym zadaniem jest przetrwać. Wydaje się banalne prawda? Jednak wcale nie jest to takie proste! W nasze ręce oddany pozostaje ptasznik, a później skorpion. Zaczynamy gdzieś pośrodku pustyni polując na swoje ofiary. Po chwili jednak to my stajemy się ofiarą, a akcja przenosi nas do żwawszej części rozgrywki. Generalnie nie ma tu żadnych nadzwyczajnych cudów, prosty pomysł na fabułę sprawia, że naprawdę jesteśmy w stanie wczuć się w świat przedstawiony, oraz poczuć dreszczyk emocji związany z przetrwaniem. Prosto, łatwo i przyjemnie!

Pajęczy zmysł.

Jak już wspomniałem do dyspozycji dostajemy dwa rodzaje pajęczaków. Pająka i skorpiona. Każdy z nich dysponuje unikalnymi atakami i zdolnościami. Pająkiem możemy chodzić po płaskich ścianach, oraz używać sieci by tworzyć sobie drogę przejścia. Skorpion zaś wraz ze swoim kolcem jadowym, jest znacznie bardziej niebezpieczny, a swoimi mocnymi szczypcami potrafi stworzyć sobie dogodne warunki by utorować dalszą drogę. Ataki można łączyć w comba, które następnie przechodzą w finishery, a także wykorzystywać do eksplorowania świata. Co prawda ten jest korytarzowy, ale wykonany bardzo zmyślnie, ponieważ w gruncie rzeczy jesteśmy małym stworzonkiem, które próbuje przetrwać. Wyskalowanie naszych podopiecznych, w tak zmyślny sposób powoduje, że mamy mały wielki świat do zwiedzania.  Na wielki plus trzeba zaznaczyć, że twórcy wykonali kawał dobrej roboty i przygotowali się do projektu. Zachowania zwierząt, zarówno ofiar jak i Nas, czyli drapieżców są odwzorowane od rzeczywistych i realnych obserwowanych w naturze! Wielkie Brawo!

Ładne osiem oczów mam, lecz z wiilota wam dam!

Ze względu na to, że gra oferuje sterowanie ruchowe zalecana jest gra przy pomocy kontrolerów nunczuka i wiilota, jednak osobiście polecałbym rozgrywkę na kontrolerze pro, który był dedykowany do konsoli wielkiego N. Jeśli chodzi o grafikę, to trzeba przyznać, że gra wyciska z Wii dużo. Zważywszy na fakt, że konsola sama w sobie mocna nie jest, przedstawienie naszych „bohaterów” z perspektywy trzeciej osoby (TTP), oraz wykreowanie świata, który jest nie bójmy się tego słowa atrakcyjny, to nie lada wyczyn! Zwłaszcza miejscówki na pustyni, gdzie tak naprawdę nie ma nic dookoła, bo to w końcu pustynia, a jednak gdy odwiedzimy jakiś zakamarek znajdziemy tam niespodziankę, jak nie wizualną to jakąś znajdźkę. Masę obiektów jak kaktusy, skały, powalone pnie drzew. Twórcy naprawdę pokazali klasę. Same modele pająka i skorpiona też wykonane są z dbałością. Animacja odnóży to majstersztyk. Pająk chodzi jak pająk, a skorpion wraz z ogonem zachowuje się jak u prawdziwego przedstawiciela tego gatunku. Trochę gorzej wypada sztuczna inteligencja naszych przeciwników lub ofiar. Ich animacja nie do końca została dopracowana w oczekiwany sposób. Mowa tu o tych mniejszych, gdyż walki główne coś na zasadzie bossa są dopieszczone, i potrafią zaskoczyć i pozytywnie i nie. Ale o tym warto się przekonać samemu. Niekiedy spotkamy się z głupotą, a nieraz z tak nieprzewidywalnym zachowaniem, że zmyli nas ono pięć razy zanim zdążymy odpowiednio machnąć wiilotem.

Jeśli chodzi o sam gameplay nie oszukujmy się gra nie jest złożona, misje są powtarzalne, lokacje korytarzowe. Nie zaskoczy nas tu wiele, i możliwe też, że pod koniec już nas znudzi, ale myślę, że nawet w dzisiejszych czasach warto dać temu tytułowi szansę.

Wisienka na torcie.

Czy warto dziś po 9 latach od premiery zagrać w Deadly Creatures? Myślę, że tak. Gra nie jest pozbawiona wad, rzadko która gra od zewnętrznego studia, jest tak dopracowana jak gry typowe dla Nintendo, ale Deadly Creatures zdecydowanie jest godne by je ograć. Czasem zirytuje nas sterowanie (jak w większości gier na Wii), czasem zatnie się animacja, bo konsola robi co może z pełnymi modelami drapieżników i otoczenia, czasem sztuczna inteligencja rozbawi nas do łez. W gruncie rzeczy jednak na żadnej innej platformie nie podjęto tego tematu, który uważam za niesłychanie ciekawy i świeży. Zawsze wcielamy się w żołnierza, jakiegoś wojownika, czy postać z nadprzyrodzonymi mocami, ale jeszcze nie spotkałem żadnej gry gdzie wcielimy się w drapieżcę, który po prosu próbuje przeżyć dzięki temu czym obdarzyła go natura.

 

PLUSY

MINUSY

Świeżość rozgrywki Sterowanie
Zachowanie i modele drapieżników Czasem AI wrogów
Lokacje Powtarzalność
Pomysł Krótka
Walki z bossami  

 

Galeria

Możliwość komentowania została wyłączona.