Droga ku wolności.
A Way Out, to gra studia Hazelight. Do tej pory ich poprzednia produkcja „Brothers: A Tale of Two Sons”, została odebrana przez graczy bardzo dobrze. Świadomość, że gra powstała przez mniejsze studio dodaje jej tylko uroku. Warto tutaj wspomnieć, że studio jest pod opieką giganta jakim jest EA, ten zaś pomógł w rozreklamowaniu produkcji, nie biorąc za to nic do własnej kieszeni. Autorzy od samego początku celują w kooperację. „A Way Out” to gra, która nadaje nowego znaczenia kanapowej rozgrywce. To właśnie przy tej produkcji dostajemy to, czego gracze domagali się już od dawna!
Siedzimy w tym razem.
Może na początek krótki zarys fabularny, nie będę omawiał tutaj szczegółowo historii, bo po co psuć Wam zabawę. Jednak dobrze jest wiedzieć w jakich klimatach będziemy się poruszać. Grę rozpoczynamy od sceny w samolocie, oraz wybrania, którą postacią chcemy sterować. Nasi główni bohaterowie Vincent i Leo, prowadzą rozmowę, wspominają jak to ich drogi się skrzyżowały za kratami. Po wyborze oraz cut scence, akcja przenosi nas do więzienia. Vincent jest nowo skazanym, zaś Leo ma już doświadczenie z tutejszymi klawiszami. I tu rozpoczyna się cały zamysł fabularny. Trafiamy do więzienia, z którego za pomocą wzajemnie nowo poznanego towarzysza planujemy jak się z niego wydostać. W więzieniu dowiadujemy się także, że Leo oraz Vincenta łączy wspólny wróg. Przypomina wam to może jakiś klasyk filmowy? I rzeczywiście tak jest, cały pomysł ucieczki jest bardzo mocno inspirowany filmem z wielkiego ekranu „Skazani na Shawshank” Podczas wspólnej konspiracji, nieraz zobaczymy sceny, które niemal żywcem zostały wyjęte z filmu. Nie ma w tym nic złego, naśladownictwo jest największą formą pochlebstwa.
Jak to wygląda w praktyce?
Każdy z graczy widzi akcję poszczególnego bohatera, na swojej części ekranu, który został podzielony splitscreenem. I tu wbrew wszystkim obawom ta mechanika sprawdza się doskonale. Na mniejszych wyświetlaczach może to być odrobinę mało czytelne, można to uznać za minus, zwłaszcza przy potyczkach ze strażnikami lub zgraniu się podczas akcji niezależnej. Warto jednak dodać, że gdy akcja nabiera wyraźnego znaczenia fabularnego, ekran rozszerza się u danego gracza. Zabieg wygląda trochę jak komiksowe okienka. Jeszcze kiedy indziej, splitscreen zanika i rozgrywka przenosi obie postacie równocześnie na jeden ekran. Mogłoby się wydawać to bardzo niepraktyczne. Nic bardziej mylnego! Całość jest zrealizowana w bardzo filmowym stylu, a zgranie się graczy w czasie trwania quick time eventu ma kluczowe znaczenie. Równie ważna jest współpraca na ekranie co poza nim! Gdy jeden z graczy rozpocznie na przykład ogłuszanie strażnika, a drugi nie zdąży zrobić tego w tym samym czasie dostajemy metaforyczne game over.
Sprawy techniczne
Ważną sprawą wartą odnotowania jest tutaj fakt, że potrzeba jednej kopii gry aby móc zagrać online. Wystarczy, że jesteście znajomymi. Osoba, która nie kupiła gry pobiera darmowego klienta (np. ps store), a następnie dociąga dane od posiadacza fizycznej kopii. (Nie można wystartować jako samodzielna gra). Gracz zmuszony jest oczekiwać na zaproszenie ze strony znajomego, aby rozpocząć rozgrywkę wyłącznie online. Jeżeli chcemy zagrać na kanapie z kolegą, musimy kupić swoją grę. Nie zmienia to faktu, że tak naprawdę można się zrzucić po połowie czyli średnio jakieś 50zł na głowę i wspólnie pogrywać.
Warto coś dodać o grafice. Może nie ma tu wodotrysków na skalę Uncharted 4, ale biorąc pod uwagę, że technicznie rzecz biorąc jest to gra Indie, grafika prezentuje się jak w niejednej produkcji 3A! Nie ma co do tego wątpliwości, wygląda naprawdę bardzo dobrze! Sama architektura poziomów, w więzieniu czy otoczenia oddana jest z dbałością o szczegóły. Przykładowo w jednej ze scen mamy wykraść dłuto, wyobraźcie sobie, że na tym właśnie dłucie widać żłobienia i zaostrzony koniec? Kolejny przykład, w pracowni więziennej, gdy podejdziemy heblować deski, za każdym razem gdy użyjemy narzędzia deska się wygładza, a ślad naszej pracy jest widoczny. Taka dbałość o detale, rzadko kiedy występuje w grach wielkich wydawców. To właśnie to sprawia, że gracze zapamiętują i doceniają gry.
Warto, czy nie?
Moim zdaniem zdecydowanie tak! Historia może i jest korytarzowa, co niektórzy uznają za minus produkcji. Jednak nie wyobrażam sobie tej konkretnej gry jako sandboxa. Traciłaby całą tą hollywoodzką otoczkę. Cała miodność tej gry polega na wzajemnej współpracy, która jest nieodłącznym elementem rozgrywki. Sandbox zwyczajnie zabiłby idee, rozmył współpracę, czyli kluczowy element, oraz ostudził wartką akcję, której jest tu od groma. Sama rozgrywka po prostu powala! Wspólne rozwiązywanie zagadek czy, innych elementów (nie chce zdradzać jakich), które wymagają współpracy to czysta radość. Jest ich na tyle dużo, że nie nudzą. Gracz jest cały czas zaskakiwany pomysłowością i różnorodnością. Jednak trzeba zaznaczyć, że mogłyby być one trudniejsze. Grafika to kawał dobrej roboty, przyzwyczajeni jesteśmy, że gry Indie posiadają grafikę 2D lub, celowe zabiegi pixelizacji. Tu dostajemy pełnoprawną grafikę 3D, która w zalewie wodotrysków daje sobie doskonale radę i nie ma czego się wstydzić.
Plusy |
Minusy |
Co op kanapowy i online | Łatwe zagadki |
Mnogość współpracy | Dość krótka |
Grafika | Korytarzowość (lokacje) |
Voice acting | Mało akcji w samym więzieniu |
Inspiracja filmem Skazani na Shawshank | Trofea uzyskuje tylko posiadacz gry |
Epickie sceny rodem z Hollywood | |
Zabiegi artystyczne podzielonego ekranu | |
Zakończenie | |
GALERIA