Relicta | Recenzja

Gry logiczne nie każdemu przypadną do gustu, zwykle nie są one nastawione na szersze grono odbiorców niż zapaleńcy. Często są tworzone przez mniejsze studia deweloperskie i może dlatego też nie kojarzą się za dobrze. Ich styl graficzny zwykle nie powala, a i ogólnie różnie z nimi bywa. Jednak zdarzają się perełki, które łączą pomysłowość, świetne zagadki i całkiem niezłą grafikę. Długo przyszło nam czekać na godnego rywala dla Portala, ale o to jest! Relicta – od Mighty Polygon niezależnego, małego studia z Hiszpańskiej Walencji. Innowacyjna produkcja, która łączy ze sobą założenia gier logicznych oraz Asimowskich opowiadań Sci-Fi. Na dole jak zwykle recenzja wideo.

Czym właściwie jest Relicta? To pierwszoosobowa gra typu puzzle solve, stworzona na silniku Unreal Engine. Opowiada ona historię Dr. Patel, która zajmuje się badaniami na kosmicznej stacji utworzonej wprost na księżycu w 2140 roku. Chandra Base bo tak się ona nazywa, jest zasilana przez dziwny kryształo podobny twór, który rozbił się na księżycu. To wokół niego zbudowana jest centrala bazy jak i wszystkie pozostałe kompleksy badawcze. Jako wspomniana już Dr. Patel, bo to właśnie w nią się wcielamy, podczas swoich prac badawczych nad wykorzystaniem mocy kryształu, oczekujemy przybycia córki Kiry do bazy. Jednakże nie wszystko pójdzie gładko w tym rodzinnym spotkaniu, bo w Relicta Chamber, miejscu przytrzymywania kryształu dochodzi do wypadku porównywalnego do małej bomby nuklearnej. To zmienia całą bazę w opustoszałą placówkę… Teraz Dr. Patel musi znaleźć rozwiązanie co tak właściwie się tam stało? Czy jej córka jest bezpieczna? Co z resztą naukowców? Czy rzeczywiście jest tam sama? I dlaczego sztuczna inteligencja zaprzecza wszystkim wydarzeniom?! 

Tak właśnie wygląda rys fabularny Relicty, jak pewnie zauważyliście nie jest on typowy dla gier tego typu, to czyni tę produkcję inna niż wszystkie. Oryginalna choć i podobną. Unikatową bo łączy w sobie elementy łamigłówek z rozbudowaną linią fabularną. Podobną bo ogólnym założeniu bardzo przypomina Portala, twórcy nie kryją się z tym i otwarcie podkreślają, że inspirowali się właśnie tą grą.  

Zacznę może od grafiki bo ta początkowo może wydawać się uboga to wcale tak nie jest. Trzeba oczywiście wziąć poprawkę na fakt, że to gra mniejszego kalibru i bliżej jej do początków generacji niż jej końca ale jak dla mnie i tak robi wrażenie, bo przecież to gra od niezależnego studia. Mogli pójść na łatwiznę i stworzyć grafikę w stylu  pixel art, ale tak nie jest! Za co Mighty Polygon już u mnie mocno pulsuje! 

Przemierzymy naprawdę wartościowe miejscówki od zaśnieżonej tajgi, gdzie panuje srogie zimno, a w grotach mrozi nam skafander, po jesienno kolorowe lasy, gdzie płynie sobie strumyk czy kaniony z zawieszonymi mostami ponad przepaściami i rzekami. Mało różnorodnie? To co powiecie na tropikalna dżunglę? Proszę bardzo też jest! No i chyba najważniejsze miejsce czyli wnętrze samej bazy. Wykonane w klasycznym, futurystycznym, ale i surowym stylu. Pokazuje nam z jak wielką pieczołowitością wykonane zostały pewne detale. Przykładowo fragmenty biotopów w różnych częściach placówek. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć także Roomby – to taki automatyczny odkurzacz. Jednak same miejscówki to nie wszystko! Uwielbiam zwracać uwagę na detale graficzne i doceniam je w grach najbardziej! Z resztą sami spójrzcie na te “silniki” pracujące w rękawicach w trakcie ich używania! Animacje składanych sześcianów albo transformowanie ich aby walczyły z grawitacją to też kawał solidnej sztuki! Wtrącę tu jeszcze jedną rzecz, która utkwiła mi w głowie ale generalnie uważam ją za urokliwą. Mianowicie głosy bohaterów, nie wiem czy mają akcent hiszpańsko angielski czy rosyjsko-angielski ale brzmią przeuroczo, zabawnie! Zwłaszcza sama Pani Dr Patel. Fajnie usłyszeć głosy inne niż typowo amerykańskie, to dodaje grze trochę autentyczności.

No dobrze ale jak zatem wygląda sama rozgrywka? W przeciwieństwie do pierwowzoru nie mamy tutaj do dyspozycji broni tworzącej dziury w ścianach, a rękawice, które pomagają naginać prawa natury do woli ich właściciela. Ja osobiście uważam, że to mocne wyolbrzymienie, bo generalnie polegają one na sile grawitacji oraz polaryzacji magnetycznej, no ale tak to przedstawili twórcy. Do manipulacji zostają oddane nam specjalne sześciany, które możemy transformować, albo grawitacyjnie dodatnie albo grawitacyjnie ujemne, oprócz tego wspomniana wcześniej polaryzacja magnetyczna, która pozwoli nam je przemieszczać wedle prawideł fizyki. To za ich pomocą będziemy rozwiązywać napotkane zagadki. Na samym początku od bajecznie prostych typu przynieś, podnieś, przestaw odpowiednio, aż do coraz to trudniejszych i bardziej skomplikowanych. Wiadomo im dalej w głąb stacji tym trudniej. I tutaj wkracza nasz trzon rozgrywki My sami. Musimy znaleźć rozwiązanie tych zagadek, a często nie są one wcale takie oczywiste! Będą od nas wymagać naprawdę abstrakcyjnego myślenia, a gdy już raz szufladkujemy nas umysł na jedno rozwiązanie, bo pomogło nam w 2 poprzednich zagadkach, to w następnej możemy się srogo zawieść! Będziemy kombinować i kombinować, aż do momentu gdy nie olśni nas jakie to było proste, bo wystarczyło zmodyfikować odrobinę swój tok myślenia. Uważam to za naprawdę super! Widać, że włożono masę pracy w stworzenie łamigłówek. wiadomo czasem rozwiązania się powtórzą, jednak czuje w tym celowy zamysł – aby uśpić nasza czujność! To powoduje, że musimy cały czas szukać, odkrywać, testować, sprawdzać co jest możliwe, a co nie. I mimo, że mamy tutaj za zadanie  opanowanie oddziaływań tylko dwóch sił to wcale nie wyklucza to ich skomplikowania! Do tego dochodzą różnego rodzaju przeszkody, jak te naturalne uformowane poprzez teren, te sztuczne w postaci barier i blokad, aż po te, które sami założymy na nasz mózg! 

Może teraz wspomnę o małych minusach bo żadna gra nie jest od nich wolna. Przede wszystkim pierwsze co mi się rzuciło w oczy to klinowanie się w dziwnych miejscach i sporadyczny skok animacji, czy jakaś dziwna praca kamery, ale to tyle pod względem technicznym. Za to mam jedno grubsze ale… dotyczące samego gameplayu, bo choć gra nie jest za długa i można ją ukończyć w niecałe 10h, to potrafi czasami nas szybko znużyć. I niestety nie pomaga temu monotonia i powtarzalność. Bywało też tak, że po dłuższej sesji mój mózg nie był już tak efektywny w rozwiązywaniu zagadek jak na początku i brak jakiejkolwiek podpowiedzi podczas gdy utkniemy w jakimś miejscu, czasem potrafi doprowadzić nas do frustracji. Jak zwykle bywa to zawsze są dwie strony medalu i też się z tym zgodzę, bo dla jednych to będzie gigantyczny plus, ale ilu z nas jest prawdziwymi hardkorowcami gier puzzle solve? No właśnie, niewiele, a gra celuje do takich graczy. Nie znaczy to, że mniej wprawni gracze nie znajdą tam swojego miejsca, będą po prostu musieli bardziej się skupić, wytężyć kreatywne myślenie i uzbroić w cierpliwość.

Przechodząc już do podsumowania to powiem Wam, że brakowało mi porządnej gry typu puzzle solve, która mogłaby konkurować ze swoim największym rywalem a zarazem inspiracją. Takiej, która wypełniłaby niszę po Portalu i wiecie co? Relicta robi to świetnie! To bardzo solidna gra logiczna łącząca kosmiczne zagadki z nieziemsko wciągającą fabułą! Całość wykonana jest schludnie i aż dziw bierze, że niezależne studio podołało z tak rozbudowaną grą pod względem grywalności i grafiki. Śmiało mogę wystawić tej grze ocenę 8.5/10. Niestety tylko tyle bo od czasu do czasu wkracza także monotonia. Nie ma także co ukrywać, gracze będą porównywać Relicte do Portala, ale moim zdaniem to tylko komplement dla twórców. 

Recenzja powstała dzięki współpracy z Koch Media oraz Gamefinity.pl

Otagowano , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *