Sky take flight!
Dawno, dawno temu przed erą gdzie grafika pełniła pierwsze skrzypce, a gry były tworzone z pasją. Na świat przyszła produkcja, która mogła zagrozić osławionemu wtedy Final Fantasy. Historia choć, banalna, na tamte czasy wyróżniała się swoją lekkością. Poprzez, wyraziste postacie łatwo można było się utożsamiać z bohaterami, ich cechy oraz charakter, prezentowały się fenomenalnie dzięki w pełni zdubbingowanym dialogom! Mowa o kontynuacji gry z 97 roku pt. Grandia. Druga część bo to o niej będzie mowa, urzekła graczy na całym świecie. Wydana pierwotnie na Dream Cast’a w 2002 roku, doczekała się na prośbę fanów portu na PS2 oraz PC. I to właśnie wersja na Play Station 2 będzie na tapecie recenzji!
No chodź! Uratujmy razem świat!
Nasza historia rozpoczyna się w trakcie kolejnego zlecenia, które zobowiązaliśmy się wykonać. Ryudo, bo tak ma na imię nasz główny bohater jest płatnym najemnikiem. Po zakończonym zadaniu, bohater dowiaduje się od zleceniodawcy o potencjalnie następnym. Okazuje się, że miałby je wykonywać dla kościoła „Church of Granas”… Choć sam nie pała religijnością, za namową skrzydlatego przyjaciela, tak gadający ptak, w dodatku z rogiem na czole, postanawia podjąć się zadania bo żadna praca nie hańbi. Tak więc jego zadaniem będzie odeskortowanie młodej, pięknej i niewinnej dziewicy eee tzn. kapłanki na rytuał, który ma zapobiec odrodzeniu się złego boga, Valmara. Sama wiara w obu bogów jest stara jak świat, w którym żyją nasi bohaterowie. Stoczyli oni walkę, a zatriumfował ten dobry, czyniąc w ten sposób pokój na świecie. Wtem jednak po wykonaniu zadania, naszemu najemnikowi coś nie daje spokoju… postanawia wrócić na miejsce odeskortowania Eleny (kapłanki) i sprawdzić co podpowiada mu intuicja. Miał racje! Kapłanka zostaje poddana rytuałowi wskrzeszenia, a nie zapieczętowania tego złego. Ryudo postanawia uratować Elene, i zapobiec katastrofie! Po ucieczce z ołtarza nasi bohaterowie wyruszają w podróż, sami nie wiedząc gdzie… Dowiedzieć się dlaczego ktoś chce wskrzesić zło? Dlaczego wybrano akurat Elene? I czy rytuał na pewno został przerwany…?!
ACT & COM!
Czy można połączyć walkę w czasie rzeczywistym, z możliwością swobodnego zastanowienia się jaki czar rzucić albo jakiej techniki użyć? Można! Grandia II łączy ze sobą te dwa elementy doskonale. Dostajemy system walki prawie, że idealny! Przedstawiony na ekranie jest w postaci paska, który, podzielony jest na ACT, oraz COM. ACT oznacza czas na wybranie komendy przez gracza, (ACT to z ang. Active Combat Time). Poza tym nasza postać może robić unik, poruszać się i przejść w stan defensywy (wszystkim steruje AI, na podstawie statystyk postaci). COM to zaś moment kiedy wydajemy i oczekujemy na zrealizowanie komendy, długość jej trwania zależy od tego jak bardzo opanowaliśmy daną technikę. Na tym samym pasku widzimy także co planują nasi wrogowie, tak więc jesteśmy w stanie rozegrać pojedynek także w taktyczny sposób, kontrując wroga, zmusić do powrotu do ACT, czy także nie pozwolić wcale zaatakować. Żeby nie było łatwo nasz przeciwnik może dokładnie to samo! Czy system ma wady? Tak i nie. Został zaprojektowany tak, aby unikać starć z silniejszymi wrogami niż pozwala nam na to nasz poziom rozwoju postaci, magii i technik. Można śmiało uznać to za plus jak i minus. Gdyż sama gra nie pozwala nam wykraczać nadto ponad fabułę, oraz korytarzowość lokacji. Nie zapominajmy jednak, że powstała ona w 2002 roku i jak na tamte czasy było to coś nowego.
No właśnie wspomniałem już o korytarzowości lokacji, nie jestem fanem sandboxów, więc dla mnie osobiście nigdy nie był to minus. Jednak osoby, które lubią zwiedzać, otoczenie będą czuły się zawiedzione. Co prawda w niektórych momentach dostajemy pseudo otwartą lokację, ale nie ukrywajmy i powtórzę to, to NIE jest rpg z otwartym światem! Wracając już do wykonania samych poziomów jak i grafiki – gra jak na tamte czasy nie grzeszyła grafiką, trzeba to przyznać. Podczas portowania z Dream Casta na PC czy PS2, można było lekko podnieść grafikę. Nie ma zbytnio co tu wchodzić w szczegóły bo obecne czasy przyzwyczaiły nas do wymuskanej rozdzielczości i ostrości. I nie oszukujmy się osoba grająca w Grandie dziś, będzie musiała liczyć się z grafiką z tamtej epoki. Na wielki plus zasługuje rozwiązanie powszechnie wtedy stosowane, tj. animacje małych awatarów, w trakcie dialogów. Wykonane są w typowy dla kultury dalekiego wschodu animacjach, ale idealnie komponują się ze swoimi modelami w grze. Same postacie w trakcie eksploracji świata, mają swój specyficzny i czasem śmieszny wygląd, ale szybko się do tego przyzwyczajamy i przestajemy zwracać uwagę. Natomiast w trakcie pojedynków, modele znacząco zyskują w naszych oczach! Kolejnym niesamowitym jak na tamte czasy rozwiązaniem było wprowadzenie „mówionych” zaklęć i technik przez bohaterów w trakcie rozgrywki! Pamiętam gdy pierwszy raz użyłem jednej z podstawowych technik Ryuda i usłyszałem „Tenseiken slash!” mówione wprost przed wykonaniem ataku! Oniemiałem i byłem wprost zachwycony! Nie mówiąc już o ostatecznym ataku, którego może się nauczyć! Aż ciarki po plecach chodzą! Grzechem byłoby zapomnieć o animacjach magii, dostajemy pełnoprawny malutki film animowany z tym jak bohaterka wypowiada i rzuca zaklęcie (stosowane przy wielkokalibrowej magii). Efekt piorunujący! Gwarantuję, że można próżno szukać gry z tamtej epoki, która dokonywała tego samego wyczynu!
Rozwój postaci odbywa się na trzech płaszczyznach, podstawową jest zdobywanie punktów exp. Bardzo klasycznie, za pokonanie stworków otrzymujemy punkty, które po osiągnięciu jakiegoś limitu podnoszą nasz poziom postaci a co za tym idzie także statystyki w górę. Kolejnym jest rozwój magii, tą zaś aby uzyskać należy zdobywać tzw. mana egg (wypadają z mobów lub znajdujemy je w skrzynkach) w zależności od poziomu stwora z jakim walczymy wypadają nam różne jajka, które przynależą do danego elementu (ogień, woda, ziemia etc.), wraz z coraz to nowymi zaklęciami. Oprócz tego możemy je także sztucznie doładowywać punktami zbieranymi za walkę. I tak wydając te punkty zwiększamy siłę zaklęć, odblokowujemy nowe silniejsze itd. Ale żeby tego było mało dodatkowo możemy te jajka ze sobą „fuzjować”, tak więc po połączeniu jajek ognia i wiatru otrzymujemy jajo, które będzie posiadało zaklęcia ogniste, wiatru oraz nowe czyli burzy. Kombinacji jest tyle ile uda nam się wytworzyć elementów więc warto się wysilić, kombinować i sprawdzać samemu co dostaniemy! Trzecim poziomem rozwoju jest rozwój technik specjalnych, o których była mowa wyżej. Aby w pełni rozwinąć daną technikę należy ją rozwijać w dwóch płaszczyznach. Pierwsza to znów zdobywanie odpowiednich punktów za walki z wrogami, dzięki nim podnosimy siłę ataku specjalnego. Druga zaś imituje to jak postać „obywa się” z techniką. Im częściej jej używamy, tym szybciej jesteśmy ją w stanie potem wyzwolić. Warto o nie zadbać bo przy walce z bossami natychmiastowe wyzwolenie techniki może decydować o zwycięstwie lub porażce! Trzeba przyznać, że rozwój brzmi na początku bardzo banalnie i nieskomplikowanie, tak też jest w rzeczywistości, ale nie można mu nic zarzucić. Działa i to bardzo dobrze. Rzekłbym, że większe kombinowanie mogłoby tutaj tylko zaszkodzić.
Do tego dochodzi fenomenalna oprawa muzyczna, nic dodać nic ująć. Muzyka doskonale współgra z treścią, eksploracją świata, czy w trakcie podążania za wątkiem fabularnym. No i oczywiście śpiew Eleny! Niezapomniany!
Nostalgia
Grandia II choć wiekowa już gra, w sercach fanów żyje po dziś dzień. Niejeden z nas marzy by doczekała się godnego remake’a, bądź kolejnej części, która będzie tak wspaniałą przygodą. Grandia oczarowała graczy, swoim klimatem, postaciami, które mają swoje rozterki, mają swój niepowtarzalny charakter, a także tym jak łatwo się z nimi zżyć. Był to zapewne jeden z pierwszych jrpgów jakie wielu z nas zagrało po raz pierwszy. Magiczne wspomnienia, rzucanych zaklęć i technik, którym towarzyszył głos postaci sprawiały, że gracze nie mogli wyjść z zachwytu. Do tego dochodzi spójna i bardzo wciągająca fabuła także w pełni opowiedziana z ust bohaterów. Na 25 lecie serii (2015 rok), na GOGu pojawił się HD remaster, pierwotnej wersji z Dream Casta, także mimo wiekowej już grafiki, dalej możemy się przekonać o tym na własnej skórze dlaczego Grandia II pozostaje w sercach graczy najlepszym konkurentem dla Final Fantasy VII.
Galeria