Spirit of the North | Recenzja

Zwykle po ukończeniu jakiegoś większego tytułu, dla kontrastu lubię zagłębić się w mniejsze produkcje. Nie inaczej było i tym razem. Zaciekawiony spróbowałem się z kolejną grą przedstawiającą swoją opowieść w ciele lisa. Nie ukrywam po poprzedniej, do której nawet nie chce wracać myślami, ciężko było mi się przełamać, żeby zagrać w kolejną. Jednak postanowiłem dać tej grze szanse. Czy moje uprzedzenia względem Spirit of the North były słuszne? Tego dowiecie się z tej recenzji.

Historia opowiada o starożytnej cywilizacji, zamieszkiwanej przez szamanów północy żyjących w zgodzie z otaczającą ich naturą. W swoich wierzeniach oddawali kult różnym bóstwom, w śród nich był duch północy. Jego astralne odbicie kształtuje się na postać lisa. Tak właśnie zaczyna się nasza przygoda. Z początku zwykłe, zagubione i nic nieświadome stworzenie szukające schronienia przed wszechogarniającym go chłodem i mrozem trafia do jaskini, która ma ukoić jego zmarznięte ciało. Niestety, ale jedyne co tam znalazł to wieczny spokój, bo w tejże jaskini znajduje się coś na wzór pasożyta, który doprowadził do zagłady całej cywilizacji. Widząc to Duch Północy, wstępuje w ciało lisa, przywracając go do świata żywych. Tak naprawdę to dopiero w tym momencie rozpoczyna się nasza prawdziwa przygoda. Przepędzenie otaczającego tę krainę zła, za pomocą naszych nowych duchowych zdolności.

Szamani północy – ich truchła możemy znaleźć w wielu miejscach.

To wszystko brzmi bardzo zachęcająco. Magicznie, mistycznie z fajnym przekazem. Niestety, ale czy tak brzmi prawdziwa wizja twórców? Ciężko powiedzieć… Bo fabuła prowadzona jest w sposób, który mocno przypomina gry Fumito Uedy. Tak wiem oberwie mi się za to porównanie, ale sposób narracji jest ewidentnie inspirowany właśnie jego produkcjami. Są nieme i wszystkiego czego dowiadujemy się z gry, to to, ile sami z niej wywnioskujemy. Sprawy nie ułatwiają także przygotowane przez twórców podpowiedzi, przedstawione w postaci ścian z wyrytymi na nich hieroglifami. To one w decydujący sposób mówią nam co tak naprawdę się wydarzyło. I tu dochodzimy do pewnego paradoksu. Gra ma taką fabułę, jaką ją sami zinterpretujemy. Dla jednych będzie to magiczna pozbawiona narracji wyprawa, dla drugich beznamiętna i niema droga pozbawiona sensu.

Fabułę każdy będzie interpretował inaczej.

Co czeka nas na naszej lisiej drodze? Przede wszystkim dużo, ale to naprawdę dużo chodzenia po nic… Idziemy i idziemy i gdy w końcu dojdziemy, to czeka na nas jakaś zagadka logiczna. Zwykle nie są one skomplikowane, znajdź jakiś monolit, aktywuj go za pomocą mistycznej mocy ducha północy, a następnie przejdź dalej. Ewentualnie ustaw inne monolity w odpowiedniej sekwencji, co także otworzy nam wrota do następnej lokacji. Od czasu do czasu trzeba przynieść laskę trupowi szamana, by odprawić jego ducha do zaświatów, co również jest także znajdźką. Co nam dają? Zupełnie nic.. otworzą nam tylko dalszą drogę. W ogólnym rozrachunku nie jest za dobrym rozwiązaniem, bo na początku przeszukujemy każdy kąt, bo a nuż coś pominiemy co nie pozwoli nam na progres. Wszystko w tej grze sprowadza się do jednego, tylko pod różnymi postaciami. Możemy wyjść z ciała lisa i poruszać się przez jakiś czas samym duchem, ale to także prowadzi nas do jednego celu, aktywacji kamienia by znów przejść dalej. Jedyną odmianą były jakby powietrzne wiry i gejzery wodne, które dawały nam przyśpieszenie lub wyrzucały w górę, co pozwoliło nam, a no tak przejść dalej… Gra wieje straszną nuda, i niestety nic tego nawet nie próbuje zamaskować.

Idziemy i idziemy… końca nie widać.

Spirit of The North cierpi także na sztuczne wydłużanie rozgrywki, dobrym przykładem jest, gdy wpadniemy do wody. Lis nie potrafi pływać szybciej niż powolne tempo chodzenia. Tuż po wydostaniu się z rzeki czy zbiornika rudzielec za każdym razem się otrzepuje i nie da się nim poruszać. Jedyne logiczne wytłumaczenie jakie przychodzi mi do głowy to to, że chciano podkreślić tą naturalność, ale po co, skoro opętuje nas jakiś bożek…? Z resztą na samym początku również zanim odblokujemy tryb biegu, wleczemy się ślamazarnie przez śniegi, które dodatkowo nas spowalniają. Myślałem, że nie przebrnę przez te momenty i usunę grę z dysku! Mało cierpliwi gracze myślę, że postąpią tak już na samym początku. To chyba największy minus tej gry. Kolejnym jest sterowanie, które nierzadko potrafi płatać figla. Czasem miałem wrażenie, że skacząc czy poruszając się po niektórych lokacjach jeżdżę samochodem a nie wędruje lisem. To chyba mówi już samo za siebie.

Pływanie jest strasznie wolne a co za tym idzie irytujące.

Co do muzyki nie mam żadnych zastrzeżeń. Usłyszymy spokojne, kojące melodie, które wprowadzą nas w pewnego rodzaju trans. Łagodne brzmienia, które współgrają z otaczającym pustym światem, tworzą spójną całość. Jak dla mnie jest okej.
Najtrudniej w przypadku produkcji Indie jest mi oceniać grafikę. Zdecydowanie cieszę się, że nie stawiano tutaj na żaden pixel art tylko na pełne 3D. Model lisa i tego jak zachowuje się jego futro na wietrze, czy po wyjściu z wody, która tutaj robi wrażenie całkiem naturalnej, to fajny zabieg i wykonany jest bardzo schludnie. Natomiast gorzej z otoczeniem. I o ile jestem w stanie zrozumieć wszechogarniającą pustkę, bo świat po prostu wymarł, tak scenerie to same skały, trawy i kupki kamieni nic więcej. Gdzie jakieś drzewa, krzewy czy cokolwiek innego, coś co wypełniałoby te przestrzenie? Hmy… Jest to mocno zastanawiające. Dodatkowo sama jakość tego co widzimy, swobodnie mogłaby być grą na PS3, a to kolejny powód działający na niekorzyść gry.

Grafika choć momentami ładna na ogół nie ma nic do zaoferowania.

Chyba jeszcze długo musimy poczekać na dobrą grę z lisem jako głównym bohaterem. Po koszmarnym The First Tree, myślałem, że grając w Spirit of The North ten niesmak się wyrówna. Niestety oprócz interpretacyjnej fabuły, która dla mnie była nawet wciągająca. To ta gra nie ma za wiele do zaoferowanie. Z drugiej strony fabuła potrafi być dla gry również obosiecznym mieczem, bo opinie o niej mogą się różnić o sto osiemdziesiąt stopni i każdy będzie miał rację. Dlatego myślę, że ocena 4/10 będzie w miarę sprawiedliwa. Czy warto zagrać w Spirit of the North? Jeśli traficie na zacną promocje lub będzie gdzieś za darmoszkę to może bym się zastanawiał. W innym przypadku, wyżej wymienione wady deklasyfikują tę grę jako wartą zagrania i lepiej poszukajcie czegoś ciekawszego.

Otagowano , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *