Chyba każdy szanujący się gracz zna choć jedną odsłonę serii Need for Speed. Wyścigi arcade najlepszej klasy – kiedyś tak było. Klasyki pokroju Porsche, Hot Pursuit 2, czy legendarne już Underground’y długo nie będą miały sobie równych. Jak NFS Heat wypada na ich tle? Tego dowiecie się z recenzji, jak zwykle materiał wideo pod tekstem.
Pierwsza myśl jaka przychodzi mi na temat NFS Heat to, to, że jest dwojaki. Z jednej strony całkiem niezły z drugiej no cóż… I to chyba dobre określenie tej gry bo wątek kampanii podzielony jest na dwa obszary. Rozgrywki w ciągu dnia gdzie zarabiamy pieniądze za wyścigi oraz nocnych potyczek walcząc o reputację, ścigając się po oświetlonych przez nasze reflektory drogach Palm City.
Trafiamy do miasta aby wziąć udział w wyścigu Showdown, jednak nie wszystko idzie po naszej myśli. Pech chciał, że znajdziemy się w samym środku nieciekawych wydarzeń gdzie policja zarządzana przez nowego stróża prawa Franka Mercera obrała za cel likwidację nocnych wyścigów z miasta. Czasem nie do końca legalnie jak na policje przystało… Wtedy właśnie poznajemy Ane, gdy jej paczka kierowców zostaje rozbita przez owego glinę. Tym sposobem to My stajemy się nowa ekipą Any, która pragnie dostać się do “Ligi” – najlepszych nocnych kierowców w mieście. W dzień dla kasy w nocy dla sławy!
Tak wiem brzmi to bez sensu ale już staram się to rozjaśnić. Jak wspomniałem rozgrywka podzielona jest na dwie części, ta która dzieje się w dzień i w tę w nocy. Przy palących promieniach słońca bierzemy udział w legalnych wyścigach, które są akceptowane przez stróżów prawa. To w nich zarabiamy pieniądze na ulepszenia naszego wozu pod względem osiągów i wyglądu aby później nocą brać udział w tych nielegalnych zawodach, które budują naszą reputację wśród Ligi. Wszystko fajnie, tylko do dziś dzień zadaje sobie jedno zasadniczo ważne pytanie. Po co ta cała otoczka z Showdown skoro lwia część fabuły skupiona jest tylko i wyłącznie na budowaniu reputacji i wyścigach nocnych? Wygląda to tak jakby tę grę robiły dwa różne zespoły, miały na nią dwa różne pomysły i nie mogli zdecydować się co wybrać. Ktoś mądry wpadł widocznie na pomysł żeby to połączyć i może a nuż coś z tego wyjdzie…
Dlaczego to połączenie wyszło kiepsko? Już tłumaczę, akcja rozgrywa się na otwartej mapie Palm City, gdzie jak to w obecnych czasach nawet ścigałka jest sandboxem. I wypełniona po brzegi elementami do zbierania i zaliczania wyzwań. Próby prędkości, drifty, jakieś billboardy do taranowania, graffiti, za które możemy dostawać winyle do dekoracji pojazdu i różowe flamingi? Co do …?! No i generalnie okej to już było wraz z poprzednimi częściami i tutaj pozostawiam to kwestii gustu czy ktoś to lubi czy nie. Dodam tylko, że wygląd mapy do złudzenia przypominał mi tę z Reboot’a NFS’a z 2015 roku tylko trochę bardziej skondensowaną i skupioną. Jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju całą grę! Bo to co robimy w grze, a już zwłaszcza przez dzień do złudzenia przypominało mi Forze Horizon. Nie wiem czy to celowy zabieg czy nie ale, mnie to nie podeszło. Ściganie się samochodami typu WRC albo jeepami po bezdrożach zdecydowanie pasuje do gry Microsoftu ale nie do NFS’a, zamiast tego wolałbym więcej driftowania, czy może nawet jakieś dragi. Mehh… Jakbym chciał Forze to grałbym w Forze a nie NFS’a.
Wrócę tu znów do stwierdzenia, że twórcy sami nie wiedzieli co chcą z tą grą zrobić, bo paradoksalnie akcja dziejąca się nocą jest całkiem spoko. Wyścigi czy też inne aktywności też wydają się jakieś takie bardziej przemyślane, różnorodne i odrobinę trudniejsze, względem tych dziennych. Jedynym mankamentem nocy jest to, że w początkowych etapach gry policja jest tak upierdliwa, że z niskimi osiągami samochodu albo nie jesteśmy w stanie im skutecznie uciec, albo wcześniej zdążą skasować nasz pojazd, co i tak równa się z zatrzymaniem. Zwłaszcza, że gliniarze ścigają nas nie tylko gdy uczestniczymy w wyścigach ale gdy natrafimy na nich przypadkiem. Od razu wkraczają do akcji bez ceregieli, nie dają nam spokoju i trudno się ich pozbyć. Gdy już ich zgubimy, ale nie zakończymy jazdy nocą to możemy usłyszeć rozmowy gliniarzy przez radio, mówiących, że to znów ten sam wóz, albo, że tym razem im nie uciekniemy. Fajne to bo dodaje wyścigom pikanterii i skłania nas do rozważnej jazdy. Ale ale znów kłania się tu bolączka numer jeden czyli rozgrywka za dnia gdzie możemy w nich wjechać i traktują nas jak powietrze.
I kurde powiem Wam, że miałem mały dylemat jak to ugryźć. Z jednej strony to dobrze, że jeżdżąc nocą musimy się pilnować i unikać glin za wszelką cenę, bo daje nam to taki przyjemny dreszczyk adrenaliny jakbyśmy rzeczywiście byli mocno poszukiwani i pozwala wczuć się w klimat nielegalnych wyścigów. Z drugiej jednak gra traktuje nas bardzo nie fair bo po zatrzymaniu tracimy znaczną, jak nie całą ustukaną gotówkę w wyścigach za dnia. Tak naprawdę jakby rozdzielić te dwie części na osobne gry to może dostalibyśmy dwie różne całkiem niegłupie produkcje. W połączeniu daje to miałki obraz tego jak powinien wyglądać NFS.
No ale przejedźmy się może teraz po gameplayu, bo paradoksalnie nie jest on taki zły. Ba! nawet model jazdy jest całkiem porządny! Sterowanie różni się od tego z Payback, ale lekko nawiązuje do NFS’a z 2015 r. Taki trochę miks ale w dobrą stronę. Na początku choć wydaje się jakby wszystkie samochody jeździły tak samo, to tylko złudna zagrywka. Już jedno nieduże ulepszenie osiągów sprawi, że poczujemy różnicę, dlatego warto regularnie usprawniać nasz wóz. Niektóre wyścigi czy wyzwania będą dla nas sporo trudniejsze bez odpowiedniego zmodyfikowania samochodu. Do tego dochodzi także opcja szybkiego tuningu pod strzałką krzyżaka kierunkowego, dostosowanie pod i nadsterowności, a także czy chcemy aby driftować hamulcem lub gazem jest bardzo pomocnym elementem rozgrywki. Dużym zaskoczeniem było dla mnie ustawienie na domyślne aby drift był wywoływany poprzez zwolnienie i przytrzymanie ponowne przycisku gazu, jakieś takieś nieintuicyjne to było dla mnie. Spersonalizowanie tych ustawień ułatwi nam nieco jazdę jeśli przygotujemy wóz pod dedykowany typ zawodów. To jeden z ciekawszych aspektów bo ma bardzo znaczący wpływ na rozgrywkę. Po założeniu części typowo do driftu albo połączeniu ich w taki sposób aby samochód ukierunkował się w którąś konkretną stronę robi ogromną różnicę! Ciut za dużo w stronę driftu, czy jazdy po terenie i będziemy znacznie słabsi podczas wyścigów na torze. Analogicznie samochód ustawiony mocno pod tor, gdy wejdzie w trawsko grzęźnie i ciężko nam wyjechać więc musimy mocno trzymać się asfaltu bo może nas to kosztować podium. Uważam to za najlepszy element Heat’a. Taki ratujący tę grę!
Dla przykładu zawsze lubię mieć albo samochód do wszystkiego, albo specjalnie przygotowany pod dany event. To zależy także od sposobu i mechaniki rozgrywki. Heat nie pozwala na tę pierwszą opcję z tak wyraźną swobodą jak w części z 2015, dlatego logiczne było zaopatrzenie się w dedykowane samochody. I plus i minus ale to jak kto już będzie uważał. Mi nie przeszkadzało posiadanie osobnych samochodów, ani także jednego do wszystkiego. Wręcz lubię jak gra wskazuje mi kierunek. Ale tutaj jest trochę pies pogrzebany, bo mimo naprawdę dużego wyboru dostępnych części, które oczywiście musimy odblokowywać, a kosztują one niemałe pieniądze. To myślę, że dałoby się to przełknąć i trochę pojeździć żeby na nie zarobić, ale kurde kto wpadł na szalony pomysł aby za raz zakupione części płacić ponownie w postaci opłaty za ich zmontowanie?! Ja rozumiem, że trzeba szanować pracę i się cenić ale bez przesady, zwłaszcza, że jak już wspominałem wcześniej policja potrafi nas ogołocić z kasy dość szybko.
No ale żeby nie było to znajdą się też fajne ciekawostki jeśli chodzi o gameplay. Bo po osiągnięciu pewnego poziomu reputacji odblokujemy wyzwania z czarnego rynku, które moim zdaniem ratują grę. Dostajemy wysokiej klasy samochód, którym musimy wykonywać zadania zlecone przez klienta, co ciekawe samochodu możemy także używać w normalnych wyścigach co daje nam w miarę szybki dostęp do “wyższej półki” niż standardowe odblokowywanie samochodów wraz z punktami reputacji i postępem kampanii. Ja przykładowo gdy uzyskałem już do tego dostęp przestałem używać innych samochodów, bo były zwyczajnie słabsze od tego z czarnego rynku.
Oprócz tego pojawiają się też niezrozumiałe dla mnie kwestie techniczne. Jak to, że nawet gdy nie ściga nas policja a mamy wbity już jakiś poziom obławy, nie możemy korzystać z szybkiej podróży i za każdym razem gdy chcemy zakończyć wyścigi w nocy musimy wrócić do kryjówki samodzielnie. Skoro nas nie ścigają to dlaczego nie można z tego korzystać, nie mam pojęcia. Pewnie żeby było niby trudniej. Mam jeszcze jedno spostrzeżenie co do kryjówki, bo nawet jeśli wjedziemy do jakiejkolwiek innej, to po wyjściu z niej, automatycznie jesteśmy teleportowani do tej głównej w środku miasta. Zastanawiam się dlaczego?! Skoro wjeżdżam do tej u góry czy na dole to tam też chce wyjść, ewentualnie wybrać gdzie chce potem wyskoczyć, skoro i tak niewiadoma siła teleportuje mnie zawsze do tej centralnej. Może dałoby się to znieść gdyby nie kolejny problem gry czyli długie loadingi nawet na tych “mocniejszych” konsolach…
Czas rzucić okiem jeszcze na wygląd naszej bryki. Do znudzenia już będę to powtarzał ta gra cierpi na rozdwojenie jaźni, a da się to odczuć nawet w grafice. Za dnia miejscówki z dala od miasta wyglądają nawet całkiem ładnie, i jeszcze bardziej przypominają Forze, i to akurat plus, bo fajnie popatrzeć na widoczki w czasie jazdy. Natomiast nocą tracą klimat. I odwrotnie miasto za dnia jest byle jakie, takie mdłe bez koloru, a nocą się rozświetla i dużo na tym zyskuje. Same samochody no cóż szału nie ma, ale źle też nie jest. Rzekłbym stabilnie i przyzwoicie. Gorzej niestety wypada cały świat przedstawiony i mam tu na myśli ogół jego wykonania pod względem technicznym. Podczas wyścigów, typowych, takich zwykłych z kilkoma okrążeniami da się zaobserwować niezmiernie ciekawy fakt “odradzania się” przeszkód. Przykładowo jakieś bramy, szlabany i inne tego typu, już nawet po jednym przejechanym okrążeniu wracają na miejsce. Ja wiem, że NFS to arcade ale takich rzeczy nie doświadczyliśmy nawet na PS2 w starych odsłonach. Do tego dochodzą jeszcze kolizje z otoczeniem. Jedne przeszkody da się przejechać inne nie, choć różnica ich struktury mogłaby wskazywać, że nie powinniśmy przejechać żadnej lub każdą z nich, tyle, że gra najwidoczniej sobie wybiera co i kiedy możemy przejechać, a co nie. Z tym też wiąże się kosmicznie śmieszny system zniszczeń, no ja nie wiem ale taki obraz chyba nie powinien mieć już miejsca na ósmej generacji konsol…
Zniszczone przeszkody rozsypujące się jak styropian, to jedno, ale do rozpaczy chciały doprowadzić mnie wstawki prezentujące samochody przed KAŻDYM wyścigiem, niby jest opcja ich pominięcia ale zanim to się stanie zdążymy już i tak obejrzeć całość. Po co zatem ta opcja? Nie wiem. Ale to chyba widocznie problem całej gry bo loadingi nawet na mocniejszych konsolach też wydawały się wiecznością, a jak już wcześniej wspomniałem szybka podróż potrafi być upierdliwa sama w sobie a tu dochodzi jeszcze taki psikus, no nie ładnie, nie ładnie. Ponadto muszę z obowiązku wspomnieć jeszcze o bugach, bo bywało i tak, że gra się zawiesiła, i za cholerę nie chciała się odwiesić, słychać muzykę coś w tle się dzieje ale co, tego się nie dowiemy bo przywita nas czarny ekran. I niestety nie był to sporadyczny wypadek, bo w trakcie trwania kampanii i oskryptowanego filmiku też mi się tak działo co skutkowało niestety powtórką z rozgrywki.
Na sam koniec pozwoliłem sobie zostawić najbardziej sporną kwestie czyli muzykę i ogólne udźwiękowianie. Zdaję sobie sprawę, że twórcy muszą iść z duchem czasu i wrzucić taki soundtrack żeby przyciągnął odbiorców. Ale kurde trochę boli fakt, że w dawnych odsłonach ta muzyka była dobrana o niebo lepiej. Mieszanka elektronicznej, potem ostrego rocka, a w menu głównym Lil Jon albo Snoop Dogg dawały różnorodność i muzyka zapadała w pamięć stając się kultową… Ehh to były czasy, kiedyś to było… W chwili obecnej wszystko brzmiało dla mnie tak samo.. a podobały się może ze dwa lub trzy utwory. Pozostał jeszcze jeden dramat, mianowicie lokalizacja… o matko tego to lepiej nie komentować w sumie…
No dobra a jak Heat wypada względem NFSów z obecnej generacji? Model jazdy lepszy od Paybacka, customizacja osiągów zdecydowanie lepsza, grafika bez zmian. Paradoksalnie najlepiej wypada fabuła, ale tylko jeżeli odetniemy wydarzenia za dnia. Względem tego z 2015 roku? Hmy… Tylko fabuła lepiej. Ja akurat uważam, że pierwszy NFS na konsole ósmej generacji był najbliższy temu czego bym oczekiwał od arcadowej ścigałki.
Zdaję sobie sprawę, że bardzo skrytykowałem Heat’a, ale to dlatego, że z marką Need For Speed znam się od części pierwszej. Widziałem jej rozwój, widziałem jak dorasta i jak staje się legendą. Obecne NFS’y widocznie nie są już dla osób pamiętających tamte czasy. Nowy gracz nie zaznajomiony z ich historią będzie bardzo zadowolony bo system jazdy jest stworzony kapitalnie, i absolutnie nie mam do niego ale. Dlatego ocenie tę grę na 7kę – właśnie pod takim kątem, jak gdybym nigdy nie gra w poprzednie. I jeżeli zależy Wam tylko na tym żeby pobujać się po Palm City i fajnie pojeździć to możecie śmiało ograć Heat’a. Jeśli oczekiwaliście rewolucji na wielką skalę względem poprzednich odsłon to lepiej poczekajcie na znaczącą promocję.