Jakiś czas temu na Instagramie wrzuciłem paczkę fotek Ester Eggów z The Last Of Us 2, pisząc, że przygoda dopiero przede mną. Dziś już jestem dawno po ukończeniu gry choć jej przejście zajęło mi długo, bo lubię się nimi (grami) delektować. Nie spieszyć, podziwiać, doświadczać, wsłuchać i wejrzeć w ten świat przedstawiony. To dziś chciał się z Wami podzielić tym co myślę o kontynuacjach przygód Ellie. Jednak aby móc powiedzieć o nich kilka słów więcej i żeby moja opinia była szczera, nie kupiona, i niezachwiana innym zdaniem postanowiłem odczekać trochę aż ochłonę i zbiorę myśli.
Nie będzie to recenzja w standardowym tego słowa znaczeniu, wielu z Was a jestem tego przekonany, dzieli tą grę na dwa obozy LOVE or HATE. Jedni będą chwalić ją jako cud technologiczny motion capture i tego co można było wycisnąć z PS4, albo nie daj Boże będą podążać opinią w stylu „ex Sony to musi być 10/10”. Sony moja miłość fan boy lvl Master. Inni pójdą za głosem internetowych krzykaczy i będą powtarzać, że to szmatławiec trzeba go zjechać, bo za dużo LGBT połączonego z innymi przyrostkami, a reżyser zepsuł im grę życia dając takie a nie inne wybory czy zakończenie. No i najważniejsze nie ma na Xboxa. . . matko co za hańba!
Ja prawdopodobnie jestem gdzieś pośrodku, jestem tym „or”, będącym łącznikiem tych dwóch obozów. Jestem rozdarty. Z jednej strony gra bardzo mi się podobała, przykuła mnie do kanapy, telewizora i pada. Z drugiej czułem, że coś tutaj nie gra tak jak powinno. Czuje to rozgoryczanie po zakończeniu i wrażenie, że nie tak powinno się to skończyć. To zasługuje na coś więcej, coś z większym rozmachem, coś co zapadnie w pamięć i pozostanie po niej kac growy, tak że szybko nie przejdziemy do kolejnej. Po przemyśleniu okazało się, że odkryłem co mi tu nie grało, ale to nie był problem samej gry w sobie… tylko mnie jako gracza!
W pewnym momencie tych rozterek nastała mnie myśl co jest zrobione lepiej tutaj niż w jedynce? Tak sobie myślę, że to właśnie był pierwszy klin, który zapoczątkował doszukiwania się w grze jej przypadłości. Tyle, że równie szybko pojawiła się także myśl – czy wolno porównywać grę z zeszłej generacji do tej u schyłku obecnej? Cóż jeśli nie różni się ona niczym oprócz grafiki to dlaczego by nie? Tak wiem, to że nie różni się za wiele to grube wyolbrzymienie ale sęk w tym, że technicznie rzecz biorąc mamy to samo tylko w ładniejszej oprawie. System, a raczej główna mechanika gry nie uległa zmianie, od czasu pierwszej części. Jasne rozumiem, że w post apo świecie gdzie trzeba przeżyć wiele się zmienić nie da, ale wystarczy spojrzeć na Ubi, gdzie skok między pierwszym Assassynem, a drugim był ogromy, a czas powstawania nie był tak ogromy. I żeby nie było, mam na myśli tylko mechanikę! Nie grafikę, nie inne czynniki i nie fabułę.
Myślę jednak, że to nie to podzieliło graczy. Gameplay ostatecznie jest do zaakceptowania i pomijając już wszystkie za i przeciw, tego jaki on jest, to w grach Naughty Dog, pierwsze skrzypce grał i gra scenariusz, świat przedstawiony, jego wizja i wyraziste postacie. Tu wydaje mi się pies pogrzebany. Bo Jedynka przyzwyczaiła nas do tego jacy są nasi główni bohaterowie. Zdesperowani w osiągnięciu wyznaczonego sobie celu, pewni tego co chcą zrobić mimo napotkanych przeciwności.
W grach jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że bohater bezwzględnie dąży do celu – bo tak przewiduje scenariusz i tak go „zaprogramowano” a jago wiara w to, że postępuje właściwie jest niezachwiana i tylko umacnia się w swoim dążeniu. W dwójce są oni bardziej zachwiani, niezdecydowani, nie do końca przekonani swoich czynów. Bardziej ludzcy. Mam wrażenie, że to właśnie ten element najbardziej zachwiał opinią graczy. Tutaj scenariusz mamy napisany w nieco inny sposób. Mamy pokazaną drogę jaką przebywają uczucia Ellie ale i ona sama także. Ta droga jest także symboliczna w postaci kolejno następujących po sobie „dni” w fabule. Wraz z każdym kolejnym myśli, że zemsta zaspokoi jej poczucie bezsilności kiedy nie mogła pomóc Joelowi w odpowiednim momencie, ale one zmieniają się, dojrzewają aż dochodzi do punktu kulminacyjnego i sceny końcowej. To samo tyczy się głównej antagonistki. Początkowo zimny żołnierz bezwzględnie dąży do celu, a później wszystko się zmienia. Zmienia się jej światopogląd, zmienia nastawienie, świat obraca do góry nogami.
Pomijając już fakt, że gra jest za długa w momentach gdzie nie trzeba (rozwleczony gameplay), to uważam że i tak powinna być dłuższa ale pod względem rozwoju emocjonalnego bohaterów. Wiele elementów jest pokazanych bardzo skrótowo, symbolicznie i rzekłbym pobieżnie. Zdaję sobie sprawę, a przynajmniej wierze, że scenarzysta i twórcy zrobili to celowo aby gracz musiał sam odnaleźć te wszystkie prawdy i ukryte znaczenia. Ale po wylanych hejtach, żalach i opiniach rozwścieczonych graczy w internecie na zakończenie, zbudowanie scenariusza gry, który podobno jest źle zaprezentowany i przez to trudno nam polubić bohaterów, schematy dobry/zły są z góry narzucone, a narracja powinna nie mówić nam wszystkiego od razu (scena początkowa z Abby i Joelem), to niestety śmiem twierdzić, że my gracze nie jesteśmy gotowi na to aby gry przekazywały w swojej fabule coś więcej, coś więcej niż były tylko elektroniczną rozrywką. I nie mówię tu o społeczności LGBT, bo równie dobrze mogło by to zostać przedstawiony w odwrotny sposób, że to Abby jest homoseksualna, i co zmieniło by to coś? I to o ile!
Mówię tutaj, że nie umiemy się doszukać głębokiego sensu, bo mamy wyidealizowany obraz Bohaterki z części pierwszej (nie tylko w tej grze). Jaka to ona jest biedna i pokrzywdzona, jak Joel bohatersko ratuję akurat ją, wybierając jej życie ponad dobro społeczeństwa. Kwestia wyboru moralnego została tutaj świetnie rozegrana, bo założę się, że nie jeden z Was postąpił by tak samo gdyby był zżyty z Ellie. I na tym bazował moim zdaniem fenomen jedynki. Elllie i Joel to Ci dobrzy – taki obraz wbili sobie gracze do głowy.
W dójce to wszystko zostało zaprzeczone, wyidealizowana bohaterka, nagle okazuje się lesbijką, wydziera się i jest zła na Joela, przedstawiona jest w taki sposób by być niedoskonała, zbuntowana i niepokorna! Burzy wszystko to co zostało zaszczepiona w głowach graczy po jedynce. Joel przyznaje się, że wie co zrobił, a mimo to nie żałuje swoich czynów, on akurat jest tutaj wystawiony na piedestał, ale to już swoją drogą, bo o tym można by napisać kolejny wpis. Antagonistka okazuje się mieć ludzką twarz, mimo tego co zrobiła. Tu pojawia się kolejny śmieszny według mnie fakt – gracze próbują postrzegać Abby jako tego kogoś złego bo atakuje Ellie i Joela, ale nikt już nie pomyśli, że z jej perspektywy to oni są tymi złymi. Nie potrafimy się postawić na miejscu „tej trzeciej”, popatrzeć z innej perspektywy.
Do czego zmierzam, do tego, że gracze sami sobie zaszczepili w głowie ten pogląd, scenarzysta w jedynce dał nam wybór tego jak zostaną zapamiętani przez nas bohaterowie. Jako Ci dobrzy, albo Ci co zaprzepaścili szanse na normalność w ich świecie. Po całym tym hejcie wylanym na scenarzystę myślę, że gracze nie zrozumieli przekazu tej gry. Nie zrozumieli, że świat to nie czerń i biel, a światłocień. Świat jest szary, ponury, także kolorowy i barwny, a co najważniejsze niejednoznaczny. Nie ma w nim dobrego wyboru bo nieważne jaki on będzie i tak będą tego konsekwencje. Wizja scenarzysty miała celowo wzbudzić kontrowersje do bohaterki i tego jak ją widzimy, miała nami wstrząsnąć, zburzyć to wszystko co zbudowała, albo zbudowali wokół gracze w części pierwszej. Wylany hejt na scenariusz uważam za nie uzasadniony choć jak napisałem wyżej nasze (graczy) postrzeganie gier jako SZTUKI jest bardzo wyolbrzymione i daleko do tyłu względem przykładowo kinematografii.
Nie uważam The Last of Us jako gry 10/10 patrząc na całokształt – jedynki też nie – ale rozumiem również ten zachwyt. Wiele rzezy można by tam poprawić jak choćby dodać coś nowego do mechaniki, ale też nie uważam aby krytykowanie jej i zaniżanie ocen przez niezrozumienie zamysłu scenarzysty powinno ją klasyfikować jako niegrywalną. Jestem zdania, że to bardzo dobra gra, zdecydowanie warto, a nawet należy w nią zagrać. Zostawia nas z głębokimi przemyśleniami nawet długo po ukończeniu gry, a o to chyb w tym wszystkim chodzi, prawda? Aby gry przeszły z poziomu rozrywki na poziom SZTUKI.